Żeby lepiej zobrazować rozmiar strat, wystarczy dodać, że w całym 2015 r. te pierwsze zarobiły średnio 0,4 proc., a te drugie 0,6 proc. Straciły więc cały ubiegłoroczny zysk.
Za wzrostem rentowności (spadkiem cen) polskich obligacji skarbowych z 2,8 proc. do 3,2 proc. w ciągu zaledwie paru dni stoi obniżka ratingu Polski z A- do BBB+ z perspektywą negatywną przez Standard & Poor's.
– Funduszom obligacji trudno będzie szybko odrobić te straty – ocenia Olaf Pietrzak, zarządzający w Skarbcu TFI. – Trafiliśmy na listę obserwacyjną. Do majowej decyzji agencji Moody's w sprawie ratingu Polski trudno oczekiwać, żeby inwestorzy zagraniczni, posiadający połowę polskiego długu, zdecydowali się kupować jeszcze więcej naszych obligacji. Właśnie się dowiedzieli, że papiery, które mają w portfelach, są bardziej ryzykowne, niż uważali – tłumaczy.
Czy w tym roku fundusze obligacji mają szanse powalczyć z depozytami (oferują teraz około 1,5 proc. zysku w ciągu 12 miesięcy)? – Teoretycznie tak. Gdy oprocentowanie obligacji jest niskie, zmiany miesięczne, a nawet tygodniowe, mają duży wpływ na wynik za cały rok. To oznacza, że bardzo aktywni zarządzający będą w stanie te 1,5 proc. rocznie wypracować. Ale ich klienci muszą się przygotować na duże wahania wycen, czyli zarówno atrakcyjne, jak i nieatrakcyjne krótkoterminowe stopy zwrotu – uważa Pietrzak.
– Moim zdaniem są szanse na dodatnią stopę zwrotu w całym 2016 r., ale o pokonanie depozytów rzeczywiście może być trudno – zgadza się Marek Kuczalski z TFI Allianz. – Nawet jeżeli przeważą pozytywne dla obligacji czynniki – takie jak duży popyt na nasze papiery w wypadku ewentualnego zwiększenia QE przez EBC w marcu. Globalny klimat dla papierów dłużnych się pogorszy. Jesteśmy po pierwszej podwyżce stóp procentowych w USA i wiele wskazuje na dalsze zaostrzanie polityki przez Fed – przestrzega.