Pod koniec ubiegłego roku za zielonego płacono ponad 120 jenów, dziś już tylko 102, co w ujęciu procentowym oznacza 15-proc. spadek kursu USD/JPY. Krzysztof Wańczyk z ING Banku uważa, że jen ma potencjał, aby nadal się umacniać. – Sierpień powinien przynieść kolejną falę aprecjacji jena wobec dolara – dodaje. Za takim scenariuszem przemawia wstrzemięźliwość Banku Japonii, który na zeszłotygodniowym posiedzeniu, wbrew rynkowym oczekiwaniom, nie zdecydował się na kolejne luzowanie polityki pieniężnej. Bank centralny i rząd w Tokio jak dotąd przejawiają sporą rezerwę w działaniach na rzecz osłabienia jena, wynikającą po części z faktu, że interwencje walutowe mogą pogorszyć relacje z USA. Wydaje się, że „progiem bólu" we wzajemnych relacjach byłby dopiero spadek USD/JPY w okolice poziomu 100. Daniel Kostecki, analityk HFT Brokers, nie wyklucza, że już wkrótce ta psychologiczna bariera zostanie przetestowana. – Z punktu widzenia analizy technicznej na parze USD/JPY obserwujemy wzrostowy ruch korekcyjny, który może zostać zakończony w rejonie 102,90–103,00. Jeśli ta bariera zostanie obroniona, to spodziewane jest cofnięcie notowań w stronę 100,50–100,00 – mówi. Japońskiej walucie pomaga status bezpiecznej przystani. Co do zasady w okresach zamieszania, paniki i podwyższonej nerwowości na rynkach jen rośnie jak na drożdżach. Doskonale widać to było przy okazji referendum na Wyspach Brytyjskich. Z perspektywy czasu łatwo dostrzec, że „japończyk" był jednym z głównych beneficjentów Brexitu. Na horyzoncie widać wiele zjawisk, które mogłyby wywołać efekt paniki, co w naturalny sposób powinno sprzyjać jenowi.