Za baryłkę ropy płacono przed południem 98,4 USD o prawie 14 proc. mniej niż rok tydzień wcześniej. W tym czasie cena miedzi spadła o ponad 6 proc. do 8759,9 USD za tonę.
Jednym z niewielu surowców, które dzisiaj zyskują jest srebro, w ciągu ostatniego tygodnia jego cena obniżyła się jednak o 27 proc. do 34,8 USD za uncję. Był to jej największy spadek od 1975 r. To właśnie od rynku srebra rozpoczęła się obecna korekta na rynkach surowcowych. Doszło do niej po tym, jak amerykańska giełda Comex podwyższyła o 85 proc. depozyty obowiązkowe dla inwestorów obracających na niej kontraktami na srebro. Wcześniej, od początku roku, do końca kwietnia kruszec ten zdrożał o 57 proc. – Wyższe wymagania dotyczące depozytów nie mogą zostać spełnione przez wszystkich uczestników rynku, co oznacza, że dużo pozycji jest likwidowanych. Możliwe są więc dalsze spadki ceny srebra - wyjaśnia Lachlan Shaw, analityk z Commonwealth Bank of Australia.
- Duże spadki cen surowców, do których doszło już w czwartek wystraszyły "byki", więc na rynku zostały już same "niedźwiedzie". Instynkt mówi inwestorom, by likwidować pozycje - wskazuje Thorbjoern Bak Jensen, analityk z firmy Global Risk Management.
Ogólnie jednak, korektę na rynku surowców analitycy wiążą z obawami, że ożywienie w światowej gospodarce traci impet. Pobudziły je m.in. czwartkowe rozczarowujące dane z amerykańskiego rynku pracy.
Tego samego dnia gołębi komunikat wydał Europejski Bank Centralny, sugerując, że po podwyżce stóp procentowych w kwietniu, po raz kolejny dokona tego nie wcześniej niż w lipcu. W efekcie ustała trwająca od początku roku aprecjacja euro wobec dolara.