Islandzkie władze lotnicze Isavia uspokajają jednak, że skutki wybuchu wulkanu nie będą tak dotkliwe dla lotnictwa, jak rok temu.

Tym razem nie jest to Eyjafjallajökull, który w zeszłym roku spowodował odwołanie ponad 100 tysięcy lotów i kosztował lotnictwo 1,7 mld dolarów utraconej sprzedaży, a 10 mln pasażerów zmuszonych było do zmiany planów podróży. Tym razem to Grimsvotn, który wystrzelił parę i popiół na wysokość ponad 15 tysięcy metrów. Jest to pierwszy wybuch tego wulkanu od 7 lat . Zmiana tras przelotu jednak wydłuży czas podróży między Europą a północą półkuli zachodniej,więc linie lotnicze znów poniosą wyższe koszty.

Islandzkie władze lotnicze natychmiast zamknęły przestrzeń powietrzną o średnicy 360 km. Centrum erupcji znajduje się przy lodowcu Vatnajokull 130 km na południowy wschód od stolicy Islandii Reykijaviku, dlatego zamknięte zostały lotniska w Reyjkjaviku i Keflaviku.

Zdaniem geofizyka Palla Einarssona z Uniwersytetu Islandzkiego kataklizm na taką skalę, jak spowodował w zeszłym roku Eyjafjallajökull raczej się nie powtórzy, a i popiół z Grimsvotna jest grubszy, więc znacznie szybciej opadnie na ziemię, niż mgiełka która zagrażała silnikom samolotowym w zeszłym roku.

Poprzednio Grimsvotn wybuchał w 2004,1998,1996 i 1993 roku. Aktywność wulkanu trwała wówczas od 24 godzin do kilku tygodni.