To największa plajta w Hiszpanii, odkąd w 2008 r. firma Martinsa Fadesa nie dała rady spłacić 7 mld euro zadłużenia. Kurs akcji Royal Urbis na madryckiej giełdzie spadł od 2007 r. aż o 99 proc.

Podobne problemy jak te, które załamały Reyal Urbis, są udziałem wielu hiszpańskich firm z branży nieruchomościowej. Analitycy firmy konsultingowej R.R. de Acuna & Asociados oceniają, że blisko połowa z 67 tys. tamtejszych firm deweloperskich to „zombie", które nie upadły tylko dlatego, że ich wierzyciele boją się, że poniosą straty. Branża jest zadłużona na około 180 mld euro, co może przynieść wierzycielom straty sięgające nawet 104 mld euro, co byłoby silnym ciosem w hiszpański sektor bankowy.

Przez ostatnie pięć lat ceny nieruchomości spadły w Hiszpanii o ponad 40 proc., doprowadzając do bankructw wielu mniejszych, silnie zadłużonych deweloperów. To właśnie pęknięcie nieruchomościowej bańki wpędziło Hiszpanię w kryzys gospodarczy i silnie uderzyło w kondycję miejscowych banków. Analitycy spodziewają się, że w tym roku ceny nieruchomości będą dalej spadać.