Kiedy w 1998 r. Didier Leroy poszedł do pracy w Toyocie, przyjaciele mówili, że „zupełnie zwariował", porzucając Renault na rzecz japońskiego producenta samochodów, bo tam nigdy nie dostanie odpowiedzialnego stanowiska.

Okazało się jednak, że nie mieli racji, bo 57-letni Leroy został właśnie wiceprezesem Toyoty. Wcześniej kierował europejskimi operacjami japońskiej firmy, a teraz zapewnia, że na nowym stanowisku jego celem jest pomóc Toyocie, by „stała się rzeczywiście globalną firmą".

Nie wyklucza się też, że karierę Leroya w Toyocie przyspieszył apel japońskiego rządu, by tamtejsze spółki, zwłaszcza eksporterzy, różnicowali składy zarządów, tradycyjnie zdominowane przez długoletnich pracowników, często potulnych i zawsze Japończyków. – Konkurencja wymusza dokonywanie zmian– powiedział prezes Akio Toyoda.