Akcje koncernów naftowych Petrochina i Sinopec traciły po 5 proc. po tym, jak cena ropy spadła poniżej 30 USD za baryłkę. Ropa staniała zaś m.in. na skutek danych o towarowych przewozach kolejowych, które zmalały w Chinach w 2015 r. aż o 11,9 proc. Takie dane tylko podsycają obawy, że chińska gospodarka w rzeczywistości przechodzi głębsze spowolnienie, niż wynika z oficjalnych danych o PKB. Nastrojów nie poprawiło nawet to, że Ludowy Bank Chin przeprowadził największą od trzech lat operację otwartego rynku – wtłoczył na rynek pieniężny 360 mld juanów (54,7 mld USD).
Wstrząs na chińskich parkietach uderzył w nastroje na giełdach w Europie. Paniki jednak nie było, większość europejskich indeksów traciła po południu mniej niż 1 proc.
– Akcje z rynków wschodzących są jak dotąd największą ofiarą tegorocznych rynkowych zawirowań. Indeks MSCI Emerging Markets spadł o około 9 proc. (licząc w walutach lokalnych), podczas gdy MSCI World stracił 7 proc. To głównie efekt obaw o Chiny – wskazuje Andrew Hunter, analityk Capital Economics.
Shanghai Composite stracił od początku roku już 22 proc., co czyni go najgorszym indeksem giełdowym świata w tym okresie. Pod presją są też inne rynki azjatyckie. Równie ważna jak chińska giełda w Tokio straciła od początku roku, mierząc indeksem Nikkei 225, ponad 12 proc. Dla porównania: nasz WIG20 spadł w tym czasie „tylko" o około 7 proc.
– Słabnący juan oraz zwalniający wzrost gospodarczy dawały się rynkowi we znaki już od jakiegoś czasu. Dzieli nas mniej niż dwa tygodnie od Chińskiego Nowego Roku i wygląda na to, że inwestorzy nie są w nastrojach do handlu – twierdzi Wu Kan, zarządzający funduszem w szanghajskim JK Life Insurance Co.