Do czwartkowego handlu inwestorzy w Europie przystąpili w końcu w lepszych nastrojach po tym, jak dużą część spadków udało się odrobić indeksom w USA w środę. Rolę prymusa szybko obrał krajowy WIG20, który szczególnie ma co odrabiać. Przed czwartkową sesją tegoroczny spadek wskaźnika blue chips sięgał 7,5 proc. Czwartek jednak poprawił ten wynik. Już po kilku kwadransach jasne było, że WIG20 ma szansę na najlepszą sesję w tym roku i na szczęście ją wykorzystał, choć nie obyło się bez nerwów. Ciekawe w zachowaniu WIG20 było to, że rósł nawet mimo wyraźnie mocniejszego dolara, a także wzrostów rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Inne indeksy także starały się robić dobrą minę do złej gry, przynajmniej na razie. Oprocentowanie obligacji w USA rosło jednak także i po zamknięciu handlu w Europie, choć USD/PLN wrócił do tego czasu poniżej 4,05 zł. Sesja w USA zaczęła się – jak sugerowały to wcześniej kontrakty na S&P 500 czy Nasdaqa – od zwyżek, ale tak naprawdę wciąż nie mamy odpowiedzi co do kierunku rynku akcji. Główne amerykańskie indeksy poruszają się od około miesiąca w trendzie bocznym, więc kluczowe zmagania jeszcze przed nami. Pozytywne zamknięcie handlu w USA otworzy jednak krajowym bykom drzwi do powrotu nad 2200 pkt, do których w czwartek zabrakło niecałych 9 pkt. Zwyżka o 1,09 proc. to jednak jak dotąd najlepszy wynik indeksu krajowych blue chips w tym roku, który dał mu pozycję najmocniejszego indeksu w Europie. Przez cały dzień solidnym wsparciem benczmarku były banki, a także spółki konsumenckie. Ostatecznie najsilniejsze w WIG20 było PGE. Zielono do końca dnia było niemal w całej Europie. Niemiecki DAX rósł o 0,6 proc., a francuski CAC 40 o 1 proc.