W poniedziałek i wtorek WIG20 nieskutecznie próbował zamknąć się powyżej kolejnego okrągłego oporu na drodze hossy, czyli 2300 pkt. Mogło się już wydawać, że poziom ten zatrzyma zapędy kupujących na dłużej, ale wciąż dobre otoczenie na rynkach zewnętrznych dodało otuchy krajowym inwestorom. Środowa sesja od początku zapowiadała się dobrze. Indeks dużych spółek wystartował powyżej 2300 pkt i od pierwszych minut świecił na zielono. Z drugiej strony trudno było mówić o fajerwerkach, bo popyt hamowany był w okolicach 2310 pkt, czyli przy maksimach z poprzedniego dnia. Do południa indeks dużych spółek pozostawał więc powyżej zamknięcia z wtorku, ale handel toczył się w dobrze znanych rejonach. Na atak popyt zdecydował się na około dwie godziny przed końcem handlu. WIG20 wystrzelił jak z procy, docierając aż do 2329. Na ten moment jest to najwyższy poziom indeksu w tym roku intraday. Impulsem mogła być decyzja RPP, która zgodnie z przewidywaniami pozostawiła stopy procentowe na dotychczasowych poziomach.
W cenach zamknięcia WIG20 także pobił rekord, finiszując około 19 pkt niżej. Popyt oczywiście zapisze środową sesję na swoje konto, ale pojawiają się pierwsze znaki zapytania o kondycję kupujących. Ci z sesji na sesję wychodzą na nieznane sobie dotąd pola, ale już trzeci raz z rzędu pozostawiają po sobie spore połacie spalonej ziemi.
Zwyżki dużych i małych spółek (mWIG40 pozostał w środę przy poziomie odniesienia) wyniosły na nowe rekordy wszech czasów także indeks szerokiego rynku. WIG po zwyżce o 0,4 proc. zamknął się na poziomie 77161 pkt. A skoro mowa o historycznych rekordach, to w tym tygodniu śrubuje je także DAX. W środę po południu niemiecki indeks rósł o 0,9 proc., do 16677 pkt. Ogółem był to sprzyjający dzień dla większości europejskich parkietów. Od zwyżek, choć skromnych, zaczęła się także sesja przy Wall Street. Większą uwagę przyciągał zapewne tamtejszy rynek długu, na którym rentowności papierów dziesięcioletnich malały do 4,11 proc.