Główne średnie giełd amerykańskich i europejskich zyskały od 3 procent do 4,5 procent, co potrafiło przełożyć się na najlepsze tygodnie już nie tylko w bieżącym roku. Mocne wzrosty ustaliły też wyniki miesięczne i kwartalne, ale w tym wypadku więcej już było szerszych trendów, o których przesądziła postawa poszczególnych sektorów. Na plan pierwszy wybiły się wzrosty indeksów giełdy Nasdaq, których kwartalne zwyżki były największymi od 2020 roku. Generalnie wszystkie ważne indeksy zakończyły kwartał wzrostami, ale różnice są na tyle widoczne, iż oceny kondycji rynków muszą zawierać ocenę kondycji poszczególnych sektorów. Pierwszą zmienną, która wybija się na plan pierwszy jest postawa amerykańskiego sektora technologicznego. Nie byłoby mocnej zwyżki blue chipów giełdy Nasdaq, gdyby nie kryzys zaufania w sektorze bankowym i nadzieje graczy na koniec cyklu podwyżek stóp procentowych przez Fed. To właśnie w tym segmencie najlepiej objawił się powrót apetytu na ryzyko w równym stopniu fundowany oczekiwaniem na zmianę polityki Rezerwy Federalnej, jak i związanego z tym spadku rentowności długu. Drugą zmienną były atrakcyjne wyceny spółek europejskich, które pozwoliły indeksom w regionie zakończyć kwartał zwyżkami zawstydzającymi np. amerykańskiego DJIA. W tym wypadku ważny był również fakt, iż w I kwartale Europa cieszyła się uniknięciem kryzysu energetycznego w zimie.
Z perspektywy końca marca widać też, iż zakończony miesiąc został podzielony na dwie części za sprawą odpowiedzi inwestorów na kryzys zaufania w sektorze bankowym. W pierwszej dominował nastrój pesymizmu budowany na przekonaniu, iż za rogiem czai się kolejny kryzys finansowy wywołany przez upadek kilku banków, które zarażą gospodarkę. W drugiej, obawa o przyszłość gospodarki w całości zmieniła się w spekulacje, iż kryzys zostanie opanowany i nie przerodzi się w kolejną, głęboką recesję. Na poziomie odpowiedzi rynkowych, gracze mieli do wyboru dwa scenariusze. W pierwszym, grano analogie do roku 2008, który większość inwestorów może jeszcze pamiętać, gdy w drugiej – między innymi za sprawą odpowiedzi rządów – gra w analogie zmieniła się w odniesienia do roku 1998 i upadku funduszu Long-Term Capital Management, którego bankructwo zostało opanowane przez wykup LTCM przez sektor bankowy. W pierwszym przypadku skończyło się głęboką bessą, a w drugim szybkim opanowaniem przeceny i wyjściem indeksów na nowe maksima ówczesnej hossy. Sumując, marzec skończył się nadziejami, iż zamieszanie w sektorze bankowym będzie okazją do zakupów na rynku mylącym drobny ciągle kryzys z bessą stulecia. Na ile zasadny jest ten zakład pokaże przyszłość, ale z perspektywy finałowego tygodnia marca widać, iż inwestorzy zagrali jednak scenariusz optymistyczny.
W krótszej perspektywie patrząc wiele zależy od tego, co w maju zrobi Fed. Nie ma wątpliwości, iż rynek dość optymistyczne wycenia przyszłość polityki amerykańskiego banku centralnego, licząc już nie tylko na koniec cyklu podwyżek stóp procentowych, ale szybki początek kolejnego, w postaci pierwszych obniżek ceny kredytu nawet we wrześniu bieżącego roku. Paradoksalnie, opanowanie kryzysu zaufania w sektorze bankowym sprzyja raczej agresji Fed niż łagodzeniu polityki banku centralnego, ale też faktem jest, iż kryzys znacząco zaostrzył sytuację finansową w gospodarce pomagając FOMC w walce z presją inflacyjną. Zanim jednak rynki i inwestorzy będą mieli możliwość odpowiedzieć na efekty majowego posiedzenia FOMC, optymistyczna końcówka I kwartału przejdzie test spotkania z wynikami spółek. Na poziomie zysków I kwartał ma być kolejnym spadkowym. Średni zysk w indeksie S&P500 ma być niższy niż przed rokiem o blisko 5 procent po spadku zysków w IV kwartale o przeszło 3 procent., gdy przychody mają wzrosnąć o ledwie 1,7 procent. Niemniej, warto pamiętać, iż rynki raczej wyprzedzają przyszłość z perspektywą trzech do dziewięciu miesięcy, więc realnie recesja wynikowa była wyceniania, gdy indeksy kreśliły dna bessy w III kwartale zeszłego roku. W takim ujęciu dzisiejsze zachowanie giełd jest naprawdę wycenianiem kondycji spółek nawet w I kwartale przyszłego roku, który ma być bramą do dobrego roku w całości.
Adam Stańczak
Analityk