Rynek przeniósł do Warszawy przeceny na giełdach bazowych, na których atmosferę dyktowały spadki indeksów z Wall Street oraz cofnięcie DAX-a po około 2 procent. Podaż na spółkach surowcowych wspierała się przeceną miedzi oraz ropy. Przeciwko popytowi grało też umocnienie dolara do euro, czego pochodną był mocny spadek złotego do dolara o przeszło 1 procent. Całość zsumowała się w przecenę 16 spółek w WIG20, co zaowocowało spadkiem indeksu o 1,99 procent. W gronie indeksów spadki zanotowały wszystkie głównie średnie, a rynek w całości mierzony indeksem WIG stracił dziś 1,89 procent.
Z perspektywy układu sił rozdanie w Warszawie było niczym więcej niż poddaniem się nastrojom w otoczeniu, gdzie już w połowie poprzedniego tygodnia pojawiły się korekty kilkutygodniowych fal wzrostowych wyzwolone jastrzębimi sygnałami ze strony Rezerwy Federalnej oraz rosnącym przekonaniem, iż rynki generalnie wyprzedziły w optymizmie sytuację na takich polach, jak przyszłość inflacji, łagodzenie agresywnej polityki Fed i szansa na sprowadzenie przez amerykański bank centralny inflacji do 2 procent bez pchnięcia gospodarki w recesję. GPW przypadła w tym układzie sił rola powielającego zachowania rynków światowych.
Z perspektywy technicznej WIG20 osunął się dziś w rejon 1640 pkt., ale pozostał w granicach lipcowo-sierpniowego trendu bocznego, który zamknął wahania indeksu pomiędzy 1745 pkt. i 1600 pkt.
Patrząc na zachowanie rynku na ostatnich kilku sesjach, to właśnie korelacja ze światem przesądzi o tym, czy podaży uda się w rejonie 1600 pkt., to co w poprzednim tygodniu nie udało się popytowi w rejonie 1745 pkt. Na chwilę obecną przesilenia w trendzie bocznym nie ma i warto poczekać z ocenami kondycji rynku do czasu, aż strony będą mogły policzyć się w innym układzie technicznym niż konsolidacja grana od połowy czerwca.
Adam Stańczak