Inwestorzy zareagowali euforycznie na potencjalny szczyt inflacji w USA. Inflacja CPI osunęła się do 8,5 proc. z poziomu 9,1 proc. Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale w tym wypadku obserwujemy również inne ważne sygnały. Przede wszystkim brak dalszego wzrostu inflacji bazowej, natomiast w ujęciu miesięcznym główna inflacja nie wzrosła w lipcu w porównaniu z czerwcem. Potencjalny szczyt inflacji doprowadził do sporych ruchów na rynku – inwestorzy zaczęli wyprzedawać dolara i kupować obligacje oraz równocześnie akcje, które odrobiły połowę wszystkich strat z pierwszej połowy roku. Co więcej, potencjalny szczyt inflacji konsumenckiej potwierdzony został przez spadki inflacji producenckiej. Rynek przestał już w zasadzie liczyć na podwyżkę stóp o 75 pkt baz. we wrześniu. Czy jednak można ogłosić już wygraną nad inflacją?

Z pewnością nie! Należy pamiętać, że ceny energii dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw będą dalej rosnąć, ze względu na podwyżki taryf. Co więcej, w USA ogromne znaczenie mają koszty kwaterunku, co liczy się w dużym stopniu do inflacji bazowej. Coraz wyższe oprocentowanie kredytów powoduje, że obywateli nie stać na kupno nieruchomości, co jeszcze mocniej rozgrzewa rynek wynajmu. Istnieje duża szansa, że obecna euforia może być jedynie ograniczona. Jeśli dodamy do tego potencjał odbicia na ropie na jesień, nowy szczyt inflacji wcale nie jest wykluczony.