Bessa, rynek niedźwiedzia, recesja – te słowa obecnie zdają się padać równie często lub jeszcze częściej niż podczas uderzenia fali Covid-19 w rynki finansowe. Dwa lata po związanej z tym recesji świat wszedł w fazę bardzo szybkiej ekspansji, aby chwilę później ponownie martwić się recesją. Cykl w tym przypadku jest bardzo szybki i spotęgowany wojną, ale także jeszcze ciągle skutkami epidemii.
Kraje, w których odnotowano ujemną dynamikę PKB w ujęciu kwartalnym, to m.in. USA, Norwegia, Szwecja, Włochy czy Japonia. Rynki nie pozostają na to obojętne, ponieważ spadek PKB wraz z wysoką inflacją tworzy najgorszą z możliwych mieszanek, czyli stagflację, a do tego dochodzą jeszcze podwyżki stóp procentowych. Po okresie, gdy nie było lepszych perspektyw dla hossy, co wiązało się ze stymulacją banków centralnych oraz rządów, przeszliśmy do sytuacji, w której nie ma lepszych perspektyw dla bessy.
Wydaje się jednak, że taka sytuacja też nie powinna trwać bardzo długo, a jesienią lub zimą najgorsze może być już za nami. Obecnie możemy obserwować bardzo szybką wycenę recesji, po której może przyjść odbicie w dynamice PKB wraz ze spadającą inflacją. Wtedy też rynki mogłyby być bardziej skłonne do spojrzenia na ryzykowne aktywa, a w gospodarce wrócilibyśmy do sytuacji, która miała miejsce jeszcze przed epidemią.