Podwyżki stóp niewiele pomogły bankom. Wszystkie główne krajowe indeksy spadły – najbardziej sWIG80 o 1,6 proc. Obroty wróciły do poziomu z poniedziałku.
Pogorszenie nastrojów rozlewało się od Europy po USA, gdzie najwięcej stracił Nasdaq, bo 2,2 proc. Zawiniły tzw. minutki Fedu, czyli raport po ostatnim posiedzeniu tego gremium. Dzisiaj Nikkei zaliczył zniżkę o 1,7 proc.
W Polsce i USA same jastrzębie
Kamil Cisowski, DI Xelion
Środowe poranne notowania kontraktów futures okazały się zaledwie preludium do korekty, którą zobaczyliśmy w trakcie dnia. Poza Londynem, gdzie skala przeceny była relatywnie niewielka (FTSE 100 spadł o 0,34%), wyniki głównych europejskich indeksów zamykały się w przedziale od -1,53% (Stoxx 600) do -2,21% (CAC 40). Rentowności obligacji wciąż rosną, rynek ewidentnie pozostawał wczoraj pełen obaw wobec tego, co pokażą „minutki” Fedu. Jak się okazało, słusznie.
Warszawa na tle zagranicy nie wyglądała bardzo źle – WIG20 spadł o 0,74%, mWIG40 o 1,59%, a sWIG80 o 1,61%. Wydarzeniem dnia na lokalnym rynku bez wątpienia był wzrost stóp o 100 pb., co oznacza, że stopa referencyjna osiągnęła najwyższy od 2012 r. poziom 4,5%. Komunikat nie wyjaśnia, czym podyktowana była ta największa od 1999 r. podwyżka. Wprawdzie wczoraj sygnalizowaliśmy, że widzimy ryzyko ruchu silniejszego niż wskazują oczekiwania ekonomistów (o 75 pb.), ale tok myślenia Rady, która zdecydowała się na zacieśnienie silniejsze niż przed miesiącem, gdy trzeba było zatrzymać załamanie złotego, będzie musiał zostać wyjaśniony przez prezesa NBP. Automatycznie nasuwa się teza, że RPP może chcieć szybko zakończyć cykl i zaczekać na efekty swoich działań, które powinny zacząć być widoczne na przełomie II i III kwartału, ale w komunikacie nie ma niczego, co by tę tezę potwierdzało. Jeżeli prezes Glapiński nie zarysuje dzisiaj planu zakończenia cyklu, należy naszym zdaniem spodziewać się dalszego wzrostu rentowności polskich obligacji skarbowych, które będą musiały zacząć dyskontować ryzyko podwyżek do co najmniej 6%.