Tym razem źródłem optymizmu inwestorów od Tokio po Nowy Jork była między innymi deklaracja ministrów finansów z 20 najbogatszych państw, że będą razem działać tak, by pomóc bankom pozbyć się toksycznych aktywów. Ma to umożliwić temu sektorowi ostateczne wydobycie się z zapaści, która spowodowała w nim straty przekraczające już 1,2 bln USD.

Co ważniejsze, bieżące informacje z wielkich banków po obu stronach Atlantyku wskazują, że ich kondycja finansowa już się poprawiła. Wcześniej o dobrym początku roku informowały Citigroup, Deutsche Bank, JPMorgan Chase i Bank of America, a wczoraj dołączył do tego grona Barclays, trzeci pod względem wielkości bank w Wielkiej Brytanii.

Kurs jego akcji zwyżkował w pewnym momencie aż o 22 proc., gdyż spółka poza zapewnieniem, że w styczniu i w lutym miała zyski, poinformowała też o rozmowach w sprawie sprzedaży udziałów w należącej do niej firmie iShares zajmującej się zarządzaniem funduszami inwestycyjnymi notowanymi na giełdzie. Barclays może z tego tytułu pozyskać od 3 do 5 mld funtów, co uchroni go przed koniecznością skorzystania z rządowej pomocy za cenę przekazania Skarbowi Państwa części swoich udziałów.

Nastroje inwestorów poprawiła też wypowiedź szefa Rezerwy Federalnej Bena S. Bernanke, który w wywiadzie emitowanym w programie telewizji CBS zatytułowanym "60 minut" powiedział, że jeśli powodzeniem zakończy się rządowy program stabilizowania systemu finansowego, to recesja prawdopodobnie skończy się w tym roku, a w przyszłym amerykańska gospodarka znowu będzie się rozwijać.

W każdym razie więcej było wczoraj dobrych wiadomości niż złych, a już wyjątkowo dawno nic dobrego nie miały do zakomunikowania czołowe banki. Jeden tydzień to jeszcze nie hossa, ale chyba horyzont nieco się rozjaśnia.