W efekcie większość indeksów kończyła dzień na - niewielkim na szczęście - minusie.
Spośród trzech najważniejszych rynków akcji w Europie Zachodniej - Londynu, Frankfurtu i Paryża - tylko w przypadku stolicy Wielkiej Brytanii można było przed wczorajszą sesją śmiało spekulować o nowych szczytach. Indeksowi FTSE-100 przed startem handlu brakowało do najwyższego poziomu w tym roku jedynie 0,3 proc. W przypadku niemieckiego DAX i francuskiego CAC-40 było to 3 i 2 proc. I przez długi czas wydawało się, że Londyn faktycznie pochwali się nowymi rekordami. Bo choć otwarcie w Europie wypadło na minusie, to jednak potem indeksy odrobiły straty i zyskiwały po kilka dziesiątych procent. Ostatecznie finisz notowań był jednak słabszy. I mimo że FTSE-100 utrzymał się na plusie, to rekordu nie pobił.
Odpowiedniej zachęty do inwestycji nie dały z rana ani prognozy Peugeota (kurs w górę o prawie 4 proc.), spodziewającego się szybszego odrodzenia popytu na auta w Europie, ani spekulacje dotyczące fuzji British Airways i Iberii (po których notowania BA skoczyły o 8 proc., a Iberii o ponad 10 proc.).
?Niezbyt pomocne okazały się też korzystne dane z Ameryki, gdzie w zeszłym tygodniu w urzędach pracy zarejestrowało się jedynie 502 tys. nowych bezrobotnych, najmniej od stycznia, co jest kolejną oznaką poprawy sytuacji w amerykańskiej gospodarce.
Mimo tych danych indeksy w USA zaczęły dzień od niewielkich minusów. Po kilku godzinach handlu były one pół procent pod kreską. Niejednoznaczny okazał się opublikowany przed sesją kwartalny raport Wal-Marta. Chociaż detalista miał lepszy od prognoz zysk, to lekko rozczarował poziomem przychodów.