W rezultacie wszystkie indeksy poszły w górź. W USA drugi dzień z rzźdu, a w Europie po raz pierwszy od czterech dni. Do poprawy nastrojów inwestorów przyczyniły się sygnały potwierdzające ożywienie. Tak odebrano zapowiedzi banku centralnego Szwajcarii, że przystąpi on do likwidowania nadzwyczajnych programów polegających na pompowaniu do gospodarki dodatkowych pieniędzy poprzez skupowanie obligacji komercyjnych.
Bank Anglii z kolei nie zwiększył kwoty przeznaczonej na te cele, a dalsze decyzje zapowiedział na luty, kiedy będą znane nowe prognozy gospodarcze i inflacyjne, a także skutki jego dotychczasowej polityki mającej na celu wyciągnięcie kraju z recesji. Amerykańskich inwestorów do kupowania akcji zachźcił też raport z rynku pracy, który pokazał, że liczba pierwszy raz składanych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w minionych czterech tygodniach była najniższa od roku. W Australii zatrudnienie zwiźksza siź systematycznie już od trzech miesiźcy.
W Europie uspokojeniu nastrojów i w konsekwencji kupowaniu akcji sprzyjała wypowiedę Jeana-Claude’a Junckera, który przewodniczy grupie ministrów finansów ze strefy euro. Oświadczył on, że "absolutnie wyklucza bankructwo Grecji", a na pytanie, czy Unia Europejska pomoże jej rządowi w ratowaniu finansów, odpowiedział, że "nie ma takiej potrzeby". Po obu stronach Atlantyku dobre wrażenie zrobiła wiadomość o niespodziewanym zmniejszeniu siź deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych. Zwyżce indeksów sprzyjały też pokaęne zwyżki kursów papierów niektórych spółek. Na przykład Inditex, właściciel sklepów odzieżowych Zara, zdrożał o 3,8 proc., bo jego wynik za minione trzy kwartały okazał siź lepszy, niż prognozowano.
Na rynkach podstawowych surowców nie było wczoraj tak jednoznacznych tendencji. Ropa naftowa i złoto lekko zdrożały, bo spadł kurs amerykańskiego dolara w stosunku do euro, natomiast cena miedzi spadała szósty kolejny dzień zarówno w Nowym Jorku, jak i w Londynie z powodu obaw o trwałość popytu. Cena ropy się podniosła i po południu na londyńskiej ICE za baryłkę płacono 72,90 USD wobec 72,39 USD na zamknięciu dzień wcześniej. Do środy jednak cena surowca przez sześć dni spadła o 9,8 proc., do poziomu najniższego od dwóch miesięcy.
Również dlatego, że rosnące zapasy paliw zmniejszyły nadzieje na zwiększenie popytu wraz z ożywieniem gospodarczym. Na rynku miedzi rosnące zapasy i obawy o trwałość popytu spowodowały spadek cen. Zapasy monitorowane przez LME są o 37 proc. większe niż na początku roku, a nadzieje na wzrost popytu osłabił raport o spadku zamówień w japońskim przemyśle maszynowym o 4,5 proc. Za tonę miedzi płacono po południu 6860 USD wobec 6945 na środowym zamknięciu.