Koniec zeszłego i początek obecnego dla większości giełdowych inwestorów okazał się słaby. Chociaż wyprzedaż, po silnie spadkowej sesji w piątek, wyhamowała to zdaniem wielu ekspertów korekta się jeszcze nie zakończyła.
- Konsensus (średnia oczekiwań przedstawicieli rynku – przyp. Red.) zakłada wzrost zarówno w pierwszym jak i drugim kwartale. Moim zdaniem większość się myli – ocenia Andrzej Błachut, szef rynków wschodzących w Swiss & Global AM, który zarządza funduszami szwajcarskiego banku Julius Baer. – Moim zdaniem stopy zwrotu za ten okres będą bardzo niewielki, lub nawet ujemne. Dlatego w mojej strategii gram przeciwko konsensusowi – dodaje.
Jego zdaniem dla rynku zdrowa byłaby nawet 20 proc. korekta, która pozwoliła zainwestować w akcje inwestorom znajdującym się obecnie poza rynkiem. Zdaniem Andrzeja Błachuta decydujący wpływ na pogorszenie nastrojów na rynkach wschodzących miały Chiny. Chodzi o wieści dotyczące ograniczania podaży kredytów w największym z rynków wschodzących.
– Inwestorzy wiedzą, że bez ekspansji Chin światowa gospodarka nie może sobie dobrze radzić – mówi zarządzający. Nie oznacza to, że cały obecny rok ma być słaby dla giełdowych graczy. – W całym roku rynki akcji powinny wzrosnąć w dwucyfrowym tempie, Polska giełda będzie sobie radziła zdecydowanie słabiej niż pozostałe rynki wschodzące – ocenia Andrzej Błachut.
Pod koniec zeszłego roku twierdził on, że WIG 20 na koniec roku może wynieść ok. 3000 pkt. Oznaczało by to wzrost indeksu największych spółek o 25 proc. od obecnych poziomów.