Po silnym dwudniowym (a w Europie Zachodniej nawet trzydniowym) wzroście indeksów najważniejszych światowych rynków akcji wczoraj nastąpiło tam odreagowanie. Spadki, które szczęśliwie zniwelowały tylko niewielką część ostatniego odbicia, związane były głównie z gorszym od oczekiwanego odczytem indeksu koniunktury w amerykańskim sektorze usług. W Europie inwestorom od rana trudno było się zdecydować, w którą stronę przeciągnąć wskaźniki. Przez kilka godzin można więc było mieć nadzieję na zakończenie kolejnej ju sesji na plusie. Okazała się jednak płonna.
Na pierwsze silniejsze spadki wpłynęło słabe otwarcie na rynku nowojorskim. Choć tu po nim byki, tak amerykańskie, jak i europejskie, próbowały jeszcze zebrać siły, to rozbiła je publikacja danych o koniunkturze w usługach w USA, które są dla rynków o tyle istotne, e sektor usługowy tworzy blisko 90 proc. amerykańskiego PKB. Na pierwszy rzut oka dane były korzystne - indeks wzrósł do 50,5 pkt i po dwóch miesiącach powrócił powyżej granicy oddzielającej wzrost od recesji. Jednak ekonomiści liczyli na odczyt jeszcze o pół punktu wyższy. Bez większego echa przeszedł natomiast publikowany wcześniej raport firmy ADP o miejscach pracy w USA.
Źle przyjęta przez inwestorów została także publikacja raportu finansowego Pfizera. Ten największy koncern farmaceutyczny na świecie zarobił w ostatnim kwartale mniej, ni oczekiwano, ze względu na wyższe koszty przejęcia Wyetha.
Warto zauważyć, e światowy rynek akcji praktycznie zignorował wczoraj pozytywną przecie wiadomość o planie rządu Grecji uzdrowienia tamtejszych finansów publicznych (nawet w samych Atenach na koniec dnia były spore spadki, mimo e w trakcie sesji główny indeks rósł o ponad 2 proc.).
Na rynku surowcowym dużą uwagę zwracał wczoraj spadek cen miedzi, która staniała w Londynie o blisko 2 proc. i kosztowała po 6692 USD za tonę. To mniej ni płacono za nią w piątek, a to z kolei oznacza, e metal stał się najtańszy od połowy listopada.