Czwartkowa sesja w USA, w ślad za innymi światowymi rynkami, przyniosła mocne spadki głównych indeksów. Indeksy S&P 500 i Nasdaq straciły po ok. 3 proc. W trakcie sesji indeks Dow Jones pierwszy raz od trzech miesięcy znalazł się poniżej poziomu 10 tys. pkt. Tak silna przecena za oceanem odbija się od początku piątkowej sesji praktycznie na wszystkich światowych indeksach.
Na sporych minusach zakończyły się notowania w Azji, a indeks giełdy hiszpańskiej traci ponad 7 proc. Na giełdach W Londynie i Frankfurcie główne indeksy tracą po około 1 proc.
Jak mówią maklerzy do pogorszenia nastrojów przyczyniły się gorsze od oczekiwań dane makroekonomiczne z USA, ale głównie rozbudzone na nowo obawy o kondycję finansową części państw strefy euro, głównie Hiszpanii, Portugalii i Grecji.
Awersję inwestorów do ryzyka pokazuje m.in. silne umocnienie dolara, za którego na rynku międzybankowym trzeba płacić prawie 3 zł, czyli ponad 1 proc. (po wzroście o 2 proc. w czwartek).
- Rynek wręcz parł do tego żeby rozciągnąć skalę spadków. Indeksy GPW tracą więcej niż wskaźniki parkietów państw, które są winowajcami obecnego załamania nastrojów, a więc Hiszpanii i Portugalii. Może się to wydawać nieracjonalne, ale wynika zapewne ze strategii portfelowej zagranicznych inwestorów - ocenia makler DM BZ WBK, Sławomir Koźlarek.