Na nowojorskich rynkach bardzo pozytywnie przyjęte zostały we wtorek spekulacje dotyczące pomocy finansowej dla Grecji.
Gdy więc wczoraj z rana pojawiły się kolejne doniesienia na ten temat - że pomysł na uratowanie Grecji mają Niemcy i że może to być coś więcej niż udzielenie gwarancji kredytowych przez Brukselę - wydawało się, że dalszy wzrost indeksów będzie zupełnie naturalny.I faktycznie tak się stało. Zwyżki na parkietach europejskich od rana były wyraźne. W pewnym momencie DAX i CAC-40 rosły już o 1,7 proc., a chętnie kupowano m.in. akcje banków.
Znów zaskakujące okazało się jednak zachowanie rynków za Atlantykiem. Po neutralnym otwarciu tamtejsi inwestorzy zamiast wykorzystać pretekst i szarpnąć indeksy w górę, postanowili zrealizować istotną część środowych zysków. W efekcie po godzinie handlu indeksy traciły po około 1 proc.
Trzeba przyznać, że część wieści, na które mogli zwrócić uwagę gracze z Nowego Jorku, faktycznie nie była wczoraj najlepsza - choćby słabe wyniki finansowe takich spółek, jak Sprint Nextel czy Dean Foods. Niezbyt dobrze mogła zostać także odebranasugestia Bena Bernanke, że Fed w niezbyt długim czasie podniesie stopę dyskontową (ale nie główną).
Na szczęście rynki zachodnioeuropejskie okazały się wczoraj na tyle odporne, że w większości zakończyły dzień umiarkowanie nad kreską. Najlepiej radziły sobie giełdy z krajów "na tapecie", czyli właśnie Grecji, a także Hiszpanii czy Włoch. Główny indeks giełdy w Atenach zyskał prawie 2,5 proc., mimo że pomoc dla Grecji nie jest jeszcze przesądzona.