W 16-letniej historii WIG20 podobna do obecnej sytuacja (80-sesyjny dołek w styczniu lub lutym) zdarza się już po raz siódmy. Poprzednie przypadki to początki lat 1995, 1998, 2001, 2003, 2008 i 2009.
Wszystkie poza jednym miały jednak miejsce bezpośrednio po jakimś kryzysie i stanowiły jego kontynuację lub kulminację. Jedynie w 2008 roku taka słabość ujawniana przez rynek akcji na początku roku pojawiała się właściwie na początku bessy, a po wieloletniej hossie.
Nasz obecny przypadek można więc uznać za nietypowy. Na Wall Street większe niż 8-proc. spadki wartości indeksu S&P 500 w styczniu lub lutym pojawiały się w ostatniej dekadzie raczej w okresach bessy, czyli w latach 2000, 2001, 2002 i 2003 oraz w 2008 i 2009. Tego typu objawy słabości nie występowały natomiast w bardzo dobrych dla rynku akcji latach 2004, 2005, 2006 i 2007.
To niepokojący sygnał, choć niekoniecznie musi zapowiadać kontynuację kłopotów już teraz. Nawet w 2000 roku po takim podwójnym pokazie słabości w styczniu i lutym między 25 lutego a 24 marca S&P 500 zwyżkował o ponad 14 proc., ustanawiając nowe historyczne maksima. Szukając krótkoterminowych analogii na naszym rynku, napotykamy dwie spadkowe fazy cyklu czteromiesięcznego:
8-proc. dwudniowe załamanie WIG20 sprzed tygodnia przypominało ponad 6-proc. spadek 22 czerwca 2009 oraz dwudniową panikę 2 i 3 lutego 2009 (łącznie ponad -8 proc.). W obu wypadkach po takich wyprzedażach nadchodziły tygodniowe odreagowania i druga (7-9-dniowa) fala zniżki kończąca spadki.