W tym czasie wzrósł on 9,5 proc. To najdłuższa taka seria od przełomu października i listopada 2008 roku, gdy rynek korygował jesienną przecenę będącą następstwem upadku Lehman Brothers. W porównaniu z zachowaniem warszawskiej giełdy w końcówce stycznia oraz w lutym to znaczna zmiana jakościowa.

Widać to zresztą na wykresach wskaźników, gdzie zostały odnowione sygnały kupna (np. na MACD). Dlatego nie można wykluczać, że w tym miesiącu WIG20 spróbuje zbliżyć się do szczytu z 20 stycznia br. (2489,45 pkt).Zanim jednak taka próba zostanie podjęta, wcześniej trzeba liczyć się z przynajmniej 1-2-dniową realizacją zysków. Wskazuje na to chociażby powyższe zestawienie serii siedmiu wzrostowych sesji. Realizację zysków w najbliższych dniach sugeruje także analiza sytuacji technicznej na wykresie amerykańskiego indeksu S&P500 będącego giełdowym drogowskazem dla rodzimych inwestorów.

Po trzech tygodniach zwyżek, przerwanych zaledwie jedną głębszą korektą (23 lutego br.), S&P500 znalazł się w pobliżu styczniowego szczytu (1150,23 pkt). Już jego bliskość powinna prowokować realizację zysków. Szczególnie, jeżeli uwzględnić skalę ostatnich zwyżek. I to niezależnie od tego, czy zakładamy odbicie czy też przełamanie bariery 1150 pkt. Trudno bowiem sobie wyobrazić skuteczny atak na ten opór bez wcześniejszej kilkudniowej konsolidacji pozwalającej "schłodzić" krótkoterminowe oscylatory.

Wracając jednak do warszawskiej giełdy, to o ile sam atak na maksima sprzed dwóch miesięcy jest prawdopodobny, o tyle już ich trwałe pokonanie wydaje się wątpliwe. I to przynajmniej z kilku powodów.Po pierwsze po mocniejszych spadkach z przełomu stycznia i lutego br. inwestorzy mają świadomość, że indeksy oraz surowce w równie dużym tempie nie będą rosły w nieskończoność. Nawet pomimo tego, że hossę napędza tani pieniądz. Po drugie poważnym zagrożeniem są planowane na ten rok duże oferty akcji na GPW. Ich wartość może sięgnąć nawet 40 mld zł. I po trzecie najbliższe miesiące powinny przynieść pogorszenie wskaźników makroekonomicznych dla Stanów Zjednoczonych i Europy, przez co ponownie mogą się pojawić obawy o drugie uderzenie recesji.

Mając na uwadze powyższe argumenty, ewentualny test styczniowych maksimów przez WIG20 jawi się jako okazja do sprzedaży przed kolejną falą realizacji zysków. Jednak już nie tak dynamiczną jak ta ostatnia. Raczej będzie ona rozłożona w czasie. Niezmiennie jednak jej głównym celem będzie strefa wsparcia 2000-2100 pkt. Natomiast kolejnym, ale jednocześnie i ostatnim, bariera popytowa 1770-1790 pkt, jaką tworzy 61,8-proc. zniesienie zwyżek i dołek z lipca 2009 roku.