Jakkolwiek zakończyła się niewielkim spadkiem WIG20 (0,16 proc.), co dobrze oddaje zachowanie rynku tego dnia, to jej wymowa jest pozytywna.
Decyduje o tym popytowy wygląd dziennej świecy na wykresie indeksu dużych spółek. Po tym, jak w piątek została wyrysowana dużych rozmiarów szpulka, co w zestawieniu z eksplozją obrotów oraz bliskością styczniowego szczytu tworzyło podażowy obraz (oczywiście ignorujemy fakt, że zarówno kształt świecy, jak i obroty to głównie pochodna wygasania marcowej serii kontraktów terminowych, przyjmując tezę o dyskontowaniu wszelkich informacji przez rynek), taka świeca może być wręcz traktowana jako zachęta do krótkoterminowych zakupów akcji.
Dlatego nie jest wykluczone, że w najbliższym czasie WIG20 ponownie zaatakuje strefę oporu 2489,45-2501,61 pkt, jaką tworzy szczyt z 20 stycznia na wykresie dziennym, psychologiczny poziom 2500 pkt oraz styczniowe maksima. Jednak szanse na jej zdecydowane pokonanie i dalsze silne zwyżki w najbliższym czasie nie wydają się już tak duże.
Uzasadnione obawy budzą trzy elementy. Po pierwsze, potwierdzone znaczenie wspomnianej bariery podażowej w ostatnią środę i piątek, gdy atak popytu kończył się szpulkami na wykresie dziennym. Po drugie, poziom wykupienia sygnalizowany przez dzienny RSI, jakkolwiek nie jest ekstremalnie duży, to historycznie wyklucza możliwość silnych zwyżek w sytuacji, kiedy WIG20 jest po takim znaczącym ruchu do góry (od 25 lutego do 17 marca br. indeks zyskał 14 proc.). I po trzecie, poziom wykupienia amerykańskich indeksów wskazuje na nieco dłuższą, co nie znaczy, że głęboką, realizację zysków.
Wymienione czynniki sugerują możliwość korekcyjnego cofnięcia WIG20. Nie powinno ono przekroczyć 38,2 proc. ostatniej fali zwyżek, czyli poziomu 2370 pkt. W optymistycznym scenariuszu takie wycofanie byków będzie poprzedzało udany atak na styczniowe maksima. W pesymistycznym będzie elementem budowanej poniżej szczytu sprzed dwóch miesięcy formacji odwrócenia ostatniej tendencji wzrostowej.