Początek sesji zapowiadał kolejny w ostatnich dniach atak WIG20 na poziom 2500 pkt. Wskaźnik największych spółek rósł chwilę po starcie notowań o ponad 1 proc. i do upragnionego celu brakowało mniej niż 20 pkt. Przypomnijmy, że pokonanie tego progu oznaczałoby jednocześnie przebicie szczytu z początku stycznia i wspięcie się indeksu na najwyższy poziom w trakcie tej hossy.
Kupującym znowu jednak nie starczyło determinacji, a krótko po 11.00 warszawskie indeksy solidarnie z innymi w Europie ruszyły pionowo w dół. Powód? Cięcie długoterminowego ratingu dla Portugalii przez agencję Fitch Ratings. Samo w sobie nie byłoby ono problemem, ale sprawiło, że jak bumerang wróciły na rynki obawy o finanse publiczne także innych krajów z obrzeży strefy euro. A w ostatnich dniach, wraz z postępem rozmów w sprawie pomocy dla Grecji, powoli odchodziły one już w niepamięć.
Cięcie portugalskiego ratingu sprowadziło pod kreskę większość europejskich indeksów. Przyćmiło wszystkie wcześniejsze pozytywne informacje, które powodowały poranne zwyżki - w tym wzrost niemieckiego indeksu IFO oraz wskaźnika PMI dla usług i przemysłu strefy euro.
Większego znaczenia nie miały dziś dla rynków popołudniowe dane z USA o zamówieniach na dobra trwałe, które wzrosły zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów. Więcej niepokoju wprowadziły jednak dane o zakupach w USA nowych domów - okazały się one w lutym najgorsze w historii. Przyczyniły się one do niewielkich zniżek na rynku nowojorskim.
Pod koniec sesji w Warszawie WIG20 próbował odrabiać straty, ale ostatecznie skończył notowania spadkiem o 0,44 proc. Obejmujący większość spółek WIG zniżkował o 0,22 proc. Działo się to przy stosunkowo niskich obrotach, wynoszących 1,2 mld zł.