W poprzednich dniach w takim samym tonie wypowiadali się szefowie regionalnych oddziałów Rezerwy Federalnej, wskazując, że restrykcyjny charakter polityka pieniężna może przybrać nawet dopiero w 2011 r.
Równocześnie o końcu 30-letniej hossy na rynku długu mówił Bill Gross z Pimco, największego na świecie funduszu obligacji. Globalni inwestorzy zaś przez ostatnie dni w dalszym ciągu powierzali świeży kapitał funduszom obligacji. W tygodniu zakończonym 24 marca było to w sumie 6,8 mld USD. Można zakładać, że gdyby nie miliardy dolarów płynące do podmiotów dłużnych na świecie, koniunktura na rynkach obligacji byłaby znacznie słabsza niż obecnie.
Do tego wszystkiego panuje przekonanie, że długi koniec krzywej rentowności jest dużo bardziej bezpieczny niż krótki, bo uwzględnia przyszłe podwyżki stóp procentowych. Nie można jednak zapominać o większym ryzyku długoterminowych papierów, związanym choćby z możliwym pogorszeniem wiarygodności emitentów.
Widać więc, że wokół rynków długu gromadzą się ciemne chmury, a to zaś negatywnie rzutuje na perspektywy rynków akcji, dla których wzrost rentowności obligacji długoterminowych nie jest dobrym zjawiskiem.Nie dziwią więc nerwowe reakcje inwestorów, jak choćby w czwartek w USA. Sprawa ma tym większe znaczenie, że odbudowa koniunktury na rynku nieruchomości w Ameryce przychodzi z dużym trudem. Świadczy o tym choćby nieskuteczność programów pomocowych (ponad połowa tych, którzy zmodyfikowali w I kwartale 2009 r. kredyty hipoteczne, znów opóźnia się z ich spłatą). Bez ostatecznego przezwyciężenia tych trudności konsumenci nie będą skłonni zwiększać wydatków, co mogłoby się stać kołem zamachowym trwałego rozwoju gospodarczego w Stanach Zjednoczonych.
Układ sił na rynkach akcji jest w średnim terminie klarowny. Wsparciem są górki z początków tego roku. W naszym przypadku jest to 41,6 tys. pkt dla WIG. Dopóki indeks nie zejdzie poniżej tego poziomu, ma szanse w powolnym tempie zyskiwać. Jednak tworzący się w I kwartale rozdźwięk między słabszym od spodziewanego tempem przyspieszania naszej gospodarki i silnym zachowaniem indeksów giełdowych skłania raczej do realizowania przynajmniej części zysków podczas zwyżek niż zwiększania zaangażowania w akcje. Spadek WIG poniżej 41,6 tys. pkt byłby niekorzystnym sygnałem w średnim terminie i skłaniałby do poważnego uwzględnienia pesymistycznych perspektyw naszej giełdy w perspektywie kolejnych miesięcy.