Ostatnim tego potwierdzeniem stały się marcowe wskaźniki PMI i ISM, które wykazały dalsze wzmocnienie koniunktury. W kolejnych miesiącach trzeba będzie raczej zadowalać się nie sygnałami, że kondycja gospodarek dalej się poprawia, ale że pozostaje podobna do tej, jaka jest aktualnie.
Dla rynków akcji, na których zwyżka odzwierciedla przyszły rozwój gospodarczy, taki stan rzeczy może się okazać wyzwaniem. Jeszcze do niedawna można było utrzymywać, że giełdy przygotowują się do wyhamowania tempa ożywienia gospodarczego, bo indeksy tkwiły w trendach bocznych. Teraz jednak, gdy rynki akcji biją tegoroczne rekordy, można mieć co do tego wątpliwości.
Konsternację może też wywoływać zachowanie segmentów małych i dużych spółek na naszym parkiecie w ostatnich miesiącach. Ustanawiający szczyt za szczytem w marcu indeks sWIG80 sprawiał wrażenie dużej siły relatywnej względem WIG20 i tym samym dawał wyraz wierze inwestorów w pomyślne perspektywy naszej gospodarki (małe firmy są bardziej uzależnione od krajowej koniunktury niż blue chips).
Tymczasem sześciomiesięczna zmiana sWIG80 to ok. 10 proc. W przypadku WIG20 jest to blisko 15 proc. Różnica sześciomiesięcznych zmian sWIG80 i WIG20 jest ujemna od początku marca. Z jednej strony, taka sytuacja to dobry znak, bo pokazuje, że nie mamy do czynienia z objawami hossy "śmieciowej".
Z drugiej strony, może to wskazywać na rozbieżne oceny atrakcyjności naszych akcji przez krajowych (odpowiadających głównie za popyt na walory mniejszych firm) i zagranicznych inwestorów (interesujących się głównie papierami blue chips). Mocne czwartkowe zwyżki w całym naszym regionie taką tezę uzasadniają. To zaś jeszcze mocniej uzależnia nas od wydarzeń na świecie i postrzegania emerging markets, na które wpływ mają idące w górę ceny surowców.