Amerykański indeks S&P 500, który poprzednią sesję skończył na poziomie najwyższym od osiemnastu miesięcy, wczoraj stracił 0,6 proc. Spadki obserwowano także w Europie.
Stoxx Europe 600, który w środę tak jak S&P 500 był najwyżej od września 2008 r., tracił pod koniec notowań 0,3 proc., pod kreską utrzymując się przez większość sesji. Podobne spadki notowano na wszystkich większych parkietach - w tym w Londynie i Frankfurcie. Wyjątkiem, z niewielką zwyżką, był tylko Madryt.
Pojedynczy ruch w dół, zwłaszcza w tak niewielkiej skali, o niczym jednak nie przesądza. Dopóki nie przerodzi się w dłuższą tendencję spadkową, należy przyjmować, że rynki nadal są w fazie hossy.Część analityków wczorajsze spadki tłumaczyła tym, że rynki w ostatnim czasie zawędrowały zbyt wysoko i akcje mogły stać się dla niektórych trochę za drogie. Potrzeba będzie czasu, by rynek przyzwyczaił się do nowych wycen lub znów stały się one atrakcyjne, np. dzięki dalszej poprawie wyników przez firmy.
A inne powody? W inwestorach znowu obudził się wczoraj lęk o sytuację finansową wybranych krajów, w tym Grecji. Do rekordowych poziomów wzrósł koszt ubezpieczenia się przed jej niewypłacalnością i różnica w rentowności jej obligacji względem niemieckich. Ponadto pojawiło się trochę gorszych sygnałów gospodarczych - Eurostat z minimalnego plusa do zera zrewidował wzrost PKB w IV kwartale w strefie euro, a OECD przedstawiła niezbyt korzystne szacunkowe dane o PKB za I kwartał i prognozy na II kwartał dla krajów G7. Wynika z nich, że ożywienie ostatnio wyhamowało i krajom trudno jest z powrotem osiągnąć tempo wzrostu, jakie zanotowały w IV kwartale.
Podstawowe surowce - ropa i miedź - tak samo jak akcje były we wtorek najdroższe od kilkunastu miesięcy. I tak jak akcje wczoraj staniały.Ropa naftowa z dostawą na maj staniała w Nowym Jorku o 1 proc., do 85,9 USD za baryłkę. Ceny miedzi w Londynie zniżkowały o 0,9 proc., do 7915 USD za tonę. W Londynie taniały także aluminium, nikiel i ołów.