Oznaczało to drugi dzień wyprzedaży akcji na giełdach zachodnioeuropejskich, a po południu, gdy zaczął się handel za Atlantykiem, także na nowojorskich. Straty w Europie były jednak wyraźnie większe niż w środę. Podczas gdy w środę ograniczyły się do "niskich" dziesiątych części procent, wczoraj przekraczały momentami 1,5 proc.Wprawdzie nadal mamy hossę, jednak ostatnie dwa dni przypomniały, że kupować akcji "na ślepo" nie można i nadal należy liczyć się z zagrożeniami.
Najważniejszym z nich znów stały się problemy Grecji. Rynek wyraźnie nie wierzy, że jej finanse i gospodarka zostaną uzdrowione wyłącznie dzięki gwarancjom wsparcia ze strony Unii i MFW, bez faktycznego sięgania po tę pomoc. Wyraźnie więc przecenił greckie obligacje - rekordowy poziom osiągnął ich spread w stosunku do papierów niemieckich, najdroższe w historii stały się też greckie CDS-y.Przy okazji oberwały też greckie spółki. W Atenach indeks ASE spadł o 3,1 proc., w ciągu dnia tracąc nawet 5,2 proc., a najwięcej przeceniono akcje banków, w tym Eurobanku EFG Ergasias, będącego właścicielem Polbanku EFG. Akcje Eurobanku staniały o 8 proc.
Na głównych giełdach Europy spadki były mniejsze niż w Atenach, ale utrzymywały się od początku sesji. Lekka poprawa nastrojów nastąpiła dopiero pod koniec notowań, gdy udało się zniwelować część spadków w Nowym Jorku. W ostateczności główne giełdy na zachodzie Starego Kontynentu zakończyły dzień stratami rzędu 1 proc.Znaczenia nie miały dla giełd posiedzenia europejskich banków centralnych. Utrzymanie przez EBC i Bank Anglii rekordowo niskich stóp na wczorajszym i kolejnych spotkaniach jest uwzględniane od dawna.
W parze ze spadkami na rynkach akcji poszła wczoraj przecena surowców. Problemy Grecji wywołały bowiem obawy o trwałość ożywienia gospodarczego w Europie oraz umocniły dolara.
Pilnie obserwowane ceny ropy naftowej, która na początku tygodnia była najdroższa od kilkunastu miesięcy, spadły wczoraj do poziomu najniższego od tygodnia. Pod wieczór naszego czasu za baryłkę płacono w Nowym Jorku około 85 USD, o 1 proc. mniej niż w środę. Analitycy nie wykluczają, że jeśli rynki akcji będą tracić, a dolar będzie się umacniał, na rynku ropy dojdzie do większej korekty. Zwłaszcza że jej zapasy rosną w gospodarce amerykańskiej, która zużywa najwięcej tego surowca na świecie.