Bezpośrednim powodem do spadków było obniżenie ratingów przez agencję S&P. W ciągu dwóch sesji WIG20 spadł łącznie o 3,5 proc. i zbliżył się do lokalnego dołka z 22 kwietnia (2483 pkt).
Chciałbym w tym miejscu podzielić się swoim zdaniem odnośnie do tego problemu. Część krajów strefy euro notowała przez lata stały deficyt na rachunku bieżącym oraz znaczne deficyty budżetowe. W okresie prosperity nie stanowiły one problemu, ponieważ kraje te łatwo znajdowały finansowanie zewnętrzne dla własnej nadmiernej konsumpcji. Obecnie, kiedy to finansowanie wygasło, poziomy deficytu w obrotach są nie do utrzymania. Można go zlikwidować na dwa sposoby. Albo zmniejszając drastycznie konsumpcję i inwestycje krajowe, albo regulując konkurencyjność poziomem kursu walutowego. Tak się stało w Polsce w 2008 roku, kiedy złoty gwałtownie się osłabił, poprawiając naszą konkurencyjność.
Oczywiście taka dewaluacja oznacza wyższą inflację, zmniejszenie poziomu życia społeczeństwa, jednak takie samowyregulowanie gospodarki jest szybkie i znacznie mniej bolesne niż wariant drugi, czyli długoterminowy wzrost bezrobocia i zmniejszenie tempa rozwoju kraju. Problem jest jednak taki, że w strefie euro takiej samoregulacji rynek nie może dokonać.
Wszystkie dotychczasowe próby sztucznego usztywniania kursów kończyły się klapą. Nie ma powodu, żeby i tym razem skończyło się to inaczej. Co ciekawe, nie będzie w tym żadnej tragedii dla krajów takich jak Grecja. Wręcz przeciwnie. Gospodarka szybko dostałaby impuls w postaci większej konkurencyjności eksportu, a inwestorzy inwestujący w lokalne obligacje - karę za nierozsądną ocenę ryzyka inwestycyjnego. Historia takich dewaluacji pokazuje, że po krachu rynki bardzo szybko doceniają taką zmianę na lepsze. Widać to choćby po hossie, jaka nastąpiła w Rosji po 1998 roku.
Wracając do bieżącej sytuacji na rynku, to wydaje się, że korekta, jaka następuje po dwóch miesiącach zwyżek, jest jak najbardziej uzasadniona i może jeszcze się przedłużyć. Warto jednak pamiętać o tym, że rynek nie dostał żadnych nowych informacji o borykających się z kłopotami fiskalnymi krajach PIIGS, a jest to wyłącznie gra emocji, które często są złym doradcą. Wyniki spółek amerykańskich są bardzo dobre.