Nowe regulacje europejskiego rynku finansowego są tylko kwestią czasu. Nic więc dziwnego, że inwestorzy uciekają od bardziej ryzykownych aktywów – tak Kevin Gardiner, strateg Barclays Wealth, skomentował decyzję niemieckiego nadzoru (BaFin) o zakazie krótkiej sprzedaży, który ma obowiązywać do końca marca 2011 r.
Obostrzenie objęło akcje dziesięciu niemieckich spółek finansowych (Aareal Bank, Allianz, Commerzbank, Deutsche Bank, Deutsche Boerse, Deutsche Postbank, Generali, Hannover Re, MLP, Munich Re). Oprócz tego BaFin zakazał gry na krótko obligacjami. Chodzi o przypadek tzw. nagiej krótkiej sprzedaży – kiedy inwestorzy nie dysponują sprzedawanym papierem na rachunku. Zakaz objął także kontrakty CDS, które nie służą zabezpieczeniu się przed ryzykiem niewypłacalności emitenta czy pożyczkobiorcy (czyli w przypadku gdy handlujący CDS-ami nie mają obligacji w portfelu).
[srodtytul]Kiedy następne kraje?[/srodtytul]
Choć zakaz dotyczy wyłącznie niemieckiego rynku (na którym notowane są tylko obligacje Niemiec i Austrii) i zdaniem prawników nie powinien zbytnio krępować rąk dilerów, inwestorzy zareagowali dość nerwowo. Indeksy europejskich giełd straciły wczoraj 2,5–3 proc. WIG20 nawet 3,1 proc. – Wszyscy obawiają się, że przykład Niemiec rozszerzy się na inne kraje, co odbije się na funduszach inwestycyjnych – przyznaje Barron Chan, strateg w Credit Suisse. – Jeżeli celem niemieckiego nadzoru było uspokojenie rynku, to zamiar ten się nie udał – dodaje Holger Schmielding, ekonomista BofA/Merrill Lynch.
Krótka sprzedaż, zakazana już raz na pewien czas po upadku Lehman Brothers, przez wielu zarządzających była wykorzystywana do zabezpieczenia portfeli przed spadkami kursów.