Choć dzień na giełdowy rynkach rozpoczął się od wzrostów, szybko sprzedający uzyskali przewagę. Jeszcze przed południem główne indeksy znalazły się pod kreską i pozostały tan do końca dnia. Pretekstem do pozbywania się akcji były słabe dane na temat indeksów PMI w przemyśle i usługach dla krajów strefy euro. Popołudniu nastroje na rynku popsuły dodatkowo dane z rynku pracy. Liczba nowozarejestrowanych bezrobotnych wzrosła do 465 tys. i była o 15 tyś. wyższa niż szacowali analitycy. W efekcie na głównych giełdach Europy mieliśmy ponad 1-proc. spadki indeksów. W USA również dzień zaczął się od zniżki.
Nie inaczej było w Warszawie. Choć po środowej sesji mogło się wydawać, że kupujący spróbują zaatakować tegoroczny szczyt do którego brakowało około 1 proc., nic takiego się nie wydarzyło. Indeks WIG20 stracił na koniec dnia 0,77 proc. Spadki powstrzymane zostały jednak na poziomie pokonanych niedawno maksimów z kwietnia, co może wskazywać, że popyt jeszcze zaatakuje.
Pogorszenie nastrojów widać też było na rynku walutowym. Złoty stracił do euro prawie 1 proc. i popołudniu za wspólną walutę trzeba było już płacić 3,97 zł.
Codziennie inwestorzy bombardowani są informacjami z Emperii. Spółka robi wszystko by nie doszło do wrogiego przejęcia przez konkurenta Eurocash na jego warunkach. Na razie czyni to dość skutecznie, choć kolejne informacje nie robią już większego wrażenia na giełdowych graczach. Wczoraj spółka podała, że zamierza wprowadzić na giełdę spółki ze swojej grupy. Wcześniej mięliśmy informacje o skupie akcji, dywidendzie i optymistycznych prognozach. Póki co główny cel został osiągnięty obecny rynkowy parytet jest już prawie 17 proc. wyższy niż ten zaproponowany przez Eurocash. Ale sądząc po tym co mówi prezes Emperii Artura Kawa zadowoliłby go parytet na poziomie około 5,7 akcji Eurocash za jeden papier Emperii (Eurocah proponuje 3,76).