Rynek zaczął liczyć na to, że Fed raz jeszcze może pokusić się o stymulowanie gospodarki. Wczorajsze wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej jednak nie zawiera sygałów, które podtrzymywałyby takie oczekiwania. A to może oznaczać dłuższy okres kiepskich nastrojów.
[srodtytul]Bernanke się broni, ani słowa o rozluźnianiu[/srodtytul]
Wystąpienie szefa Fed poświęcone perspektywom amerykańskiej gospodarki (pierwsze wystąpienie po serii słabych danych z USA) ma niebagatelne znaczenie dla rynków. Było to bowiem odniesienie się Bernanke do nowych uwarunkowań ekonomicznych. Główne punkty wystąpienia to:
Obrona – Bernanke poświęcił znaczną część wystąpienia na argumentowanie, iż wysokie ceny surowców to nie wina polityki Fed, a rezultat bilansów popytowo-podażowych. Naszym zdaniem: Bernanke ma oczywiście sporo racji, rola rynków wschodzących w kształtowaniu popytu była niebagatelna, jednak skrzętnie pomija on fakt, iż w przypadku większości surowców instytucje finansowe utrzymują bardzo duże pozycje netto, a oczekiwania wobec posunięć Fed odrgywają tu niebagatelną rolę. Uważamy, iż program „QE2” przyczynił się po części do obecnych cen ropy i jej implikacji.
Rynek pracy – Bernanke jeszcze raz podkreśla, iż zaostrzenie będzie możliwe wtedy, gdy obserwować będziemy trwałe ożywienie. Naszym zdaniem: potrzebnych jest kilka kolejnych miesięcy wzrostów zatrudnienia po 150-250 tys. w sektorze prywatnym aby przekonać przewodniczącego Komitetu do zmiany stanowiska.