Spadków na zachodnich rynkach można było się spodziewać, biorąc pod uwagę wczorajszą reakcję Wall Street na komunikat Rezerwy Federalnej. Po tym, jak Fed ogłosił, że poza „operacją twist" (wymiana części papierów krótkoterminowych na długoterminowe) nie podejmuje żadnych dodatkowych działań (mimo że zagrożeń dla wzrostu na świecie jest coraz więcej), indeksy nowojorskie zjechały z niewielkich minusów do blisko 3 proc. pod kreskę. Dziś w Europie papiery taniały jednak jeszcze mocniej – na niektórych rynkach spadki głównych indeksów sięgały 5 proc.

Inwestorów europejskich dodatkowo zmartwiły bowiem słabe dane z gospodarki. Chodzi o wskaźniki PMI, które wskazały, że w strefie euro kurczy się już nie tylko przemysł, ale również mający znacznie większy udział w PKB sektor usług.  Do tego doszedł jeszcze kolejny niekorzystny odczyt PMI z Chin, który osłabił nadzieje, że chociaż Azja będzie trzymać światową gospodarkę przy życiu.

Sytuacji nie poprawiły kolejne obietnice Grecji dotyczące cięć budżetowych, które mają zapewnić przyznanie jej kolejnej transzy pomocy i oddalić groźbę jej bankructwa.

Paneuropejski indeks Stoxx 600, podobnie jak i część wskaźników krajowych, spadł dziś do poziomu najniższego od 2009 r. Od szczytu odnotowanego 17 lutego Stoxx 600 obniżył się już o ponad jedną czwartą. Pod koniec sesji spadki na najważniejszych rynkach Starego Kontynentu – we Frankfurcie, Paryżu, Londynie – przekraczały 4 proc.

Inwestorzy nowojorscy postanowili kontynuować dziś wyprzedaż, w wyniku czego S&P 500 znalazł się najniżej od miesiąca. Krótko po 17.00 naszego czasu popularna pięćsetka traciła 2,8 proc. Na Wall Street dal dominowało rozczarowanie decyzją Fedu, które zostało pogłębione cięciem ratingów dla kilku największych amerykańskich banków przez agencję Moody's.