Na dzisiejszą postawę inwestorów w Europie, wśród których przewagę osiągnęli sprzedający, wpłynęły doniesienia z Mexico City, gdzie w weekend zebrali się ministrowie finansów i szefowie banków centralnych państw G-20. Szczyt zakończył się brakiem decyzji co do zwiększania środków MFW, a to oznacza, że walka z kryzysem w eurolandzie nadal spoczywa praktycznie w całości na barkach kilku największych krajów Starego Kontynentu oraz EBC. Sytuacja w strefie euro nadal zaś jest najistotniejszym czynnikiem ryzyka dla wszystkich europejskich inwestorów.
Źle na rynki akcji wpływają też wysokie ceny ropy naftowej. Dzisiaj surowiec lekko taniał, ale nie zmienia to faktu, że nadal jest na tyle drogi, że może to hamować rozwój w wielu branżach i całych gospodarkach. Z tego powodu w dół szły dziś m.in. notowania linii lotniczych, w tym Lufthansy czy Air France-KLM.
Graczy rozczarowało ponadto kilka dużych europejskich spółek publikujących wyniki finansowe. Mowa np. o brytyjskim banku HSBC, którego zysk okazał się mniejszych od oczekiwań analityków, a także największym światowym przewoźniku morskim A.P. Moeller-Maersk, który pod względem zysku również wypadł gorzej od prognoz, a ze swojej głównej działalności poniósł stratę.
Europejskie giełdy w efekcie od rana traciły, a po południu na wielu z nich spadki przekraczały 1 proc.
Część strat zdołały odrobić dopiero po otwarciu rynków nowojorskich. Pomógł w tym dość dobry jedyny dziś istotny raport makroekonomiczny publikowany za oceanem – dotyczący liczby podpisanych umów sprzedaży domów, która wzrosła w styczniu dwa razy bardziej, niż spodziewali się ekonomiści.