W ostatnich dniach GPW wyraźnie odstawała in minus od otoczenia, co doskonale widać na przykładzie zachowania szerokiego MSCI Emerging Markets. Główny punkt odniesienia dla WIG20 zdążył odrobić praktycznie całe „pobrexitowe" tąpnięcie. W Warszawie było dokładnie na odwrót. Końcówka czerwca i początek lipca to okres niepodważalnej dominacji niedźwiedzi, czego potwierdzeniem była kilkudniowa seria spadków WIG20.

Ale nic nie trwa wiecznie. Za sprawą czwartkowego odbicia fatalna passa dobiegła końca. Od rana indeks blue chips utrzymywał się powyżej bariery 1700 pkt, momentami zyskując nawet ponad 2 proc. Z technicznego punktu widzenia zakres 1650–1700 pkt stanowi najbliższy rejon wsparcia, którego przełamanie byłoby sygnałem powrotu do spadkowego trendu. Z kolei 1800–1820 pkt to strefa oporu. Za optymistycznym rozwojem wydarzeń przemawia fakt, że na wykresie pojawiła się prowzrostowa formacja podwójnego dna – co do zasady występuje ona w końcowej fazie spadków.

W trakcie czwartkowej sesji drożały niemal wszystkie spółki zaliczane do WIG20. Motorami napędowymi były banki oraz KGHM, CCC i Eurocash. Popyt dyktował także warunki w segmencie średniaków (mWIG40). Dużo słabiej radziły sobie małe spółki skupione w sWIG80 oraz pozostałe podmioty, zaliczane do WIG. Koniunktura na szerokim rynku nie zachwycała, w ciągu dnia pod kreską znajdowały się notowania co trzeciej spółki z rynku podstawowego. Zastój na rynku potwierdzają statystyki dotyczące spółek notujących 12-miesięczne ekstrema cenowe. W ciągu dnia notowania pięciu firm ustanowiły – co najmniej – roczny dołek. Analogicznie, roczne maksima zanotowały kursy czterech spółek, m.in.: CD Projekt, Drozapolu, MFO oraz firmy FAM Grupa Kapitałowa.

Jedną z gwiazd szerokiego rynku była spółka Plaza Centers. Momentami akcje dewelopera rosły o kilkanaście procent przy obrotach sięgających kilkuset tysięcy złotych.

Najgorszą inwestycją na rynku podstawowym były walory Hawe, które taniały nawet o ponad 30 proc.