Mamy więc kumulację dwóch ważnych oporów. Jeśli uda się pokonać tę zaporę techniczną, będzie to sygnał do wejścia na ścieżkę wzrostową. Zwłaszcza że pierwsze szlaki zostały już przetarte. Notowania indeksu blue chips „uklepały" już bowiem dołek przy 2100 pkt, wykonały solidny swing do 2330 pkt oraz ostatnią korektę do 2200 pkt. W ujęciu szerszym układa się to w klasyczny hak Rossa. Do szczęścia brakuje właśnie wybicia w górę. W czwartek indeks dotarł po południu do 2331 pkt, notując czwartą wzrostową sesję z rzędu. Lokomotywami zwyżek były w tym segmencie Lotos i banki: Pekao, PKO BP, BZ WBK i Alior. Cała piątka, na godzinę przed zamknięciem sesji, zyskiwała po ponad 2 proc. Słabością raziła tylko Energa, której papiery taniały o 1,8 proc.

Niestety, o ile blue chips zdecydowanie idą na północ, o tyle „misie" znów zostają w tyle. Po południu indeksy mWIG40 i sWIG80 traciły odpowiednio 0,3 i 0,06 proc. Na wykresach obu indeksów wciąż nie widać technicznych sygnałów do zmiany kierunku trendu na wzrostowy. Słabość „misiów" przekłada się na statystyki dla szerokiego rynku. W czwartek po południu 44 proc. spółek było na minusie, a 33 proc. na plusie. Spory rozstrzał widoczny był w zestawieniu rocznych ekstremów cenowych. Na co najmniej rocznym maksimum znalazły się tylko dwie spółki – Lotos i Tatry. Na analogicznym minimum natomiast aż 16, w tym m.in. Enea, Lena, Rainbow Tours i Work Service. Największe zwyżki notowała spółka Airway Medix (21,4 proc.), a największe spadki Prime Car Managemenet (-13,8 proc.). Na koniec warto dodać, że znów obroty były całkiem przyzwoite. W ostatnią fazę handlu GPW wchodziła z 826 mln zł na „liczniku". ¶