Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wall Street w poniedziałek reagowała na osiągnięcie porozumienia USA z Kanadą, czyli praktycznie utworzenie nowego porozumienia NAFTA (USA-Meksyk-Kanada). Co prawda zmiany w stosunku do starego porozumienia agencje informacyjne określają mianem „umiarkowane", ale jako pretekst do podniesienia indeksów to wystarczyło.
Tym bardziej, że Europejczycy przez chwilę zapomnieli o włoskim problemie (to wróci) i w oczekiwaniu na Wall Street indeksy tam też rosły. Rosły mimo tego, że w drugiej części dnia rentowność obligacji włoskich znowu mocno wzrosła. Rynki czasem są ślepe.
W USA też opublikowany został ostateczny odczyt indeksu PMI dla sektora przemysłowego. Indeks wyniósł tak jak oczekiwano 55,6 pkt. (spodziewano się wzrostu z 54,7 na 55,6 pkt.). Ważniejszy był (też publikowany w poniedziałek) indeks ISM dla przemysłu. On we wrześniu wyniósł 59,8 pkt. (oczekiwano spadku z 61,3 na 60,3 pkt.). Pojawił się też raport o sierpniowych wydatkach na inwestycje budowlane w sierpniu wzrosły o 0,1% m/m (oczekiwano wzrostu o 0,5%).
Wall Street rozpoczęła sesję od znacznych wzrostów indeksów. Obóz byków po prostu wykorzystywał pretekst w postaci nowego porozumienia NAFTA. Pomagał też początek kwartału. Teoretycznie duży wzrost ceny ropy też powinien był pomagać bykom, ale mógł też już graczy wystraszyć. Okazało się bowiem, że we wrześniu zwiększenie produkcji przez OPEC nie wystarczyło do pokrycia ubytku ropy irańskiej.
Niespecjalnie dziwiło to, że w drugiej części sesji indeksy zaczęły się osuwać, a NASDAQ na dwie godziny przed końcem sesji testował nawet linię poziomu neutralnego. Końcówka sesji bykom nie pomogła. Indeks S&P 500 zyskał co prawda 0,36%, ale NASDAQ stracił 0,11%. Można powiedzieć, że był to odpowiednik żółtego światła drogowego.