Na inwestorów, którzy po pierwszych dniach grudnia wierzyli, że na rynkach zawitał św. Mikołaj, spadł w czwartek zimny prysznic. Zamiast kontynuacji zwyżek giełdowe indeksy oddały z nawiązką dorobek z pierwszych dni tygodnia.
W czwartek przez giełdowe rynki przeszła silna fala wyprzedaży. Od rana do wieczora dominowali sprzedający, a główne indeksy finiszowały ze stratami sięgającymi w wielu przypadkach nawet ponad 3 proc. Takim wynikiem (-3,48 proc.) zakończył dzień m.in. niemiecki DAX, który znalazł się na poziomach nie widzianych od dwóch lat. DAX tylko w tym roku stracił już ponad 16 proc. Podobnie sytuacja prezentowała się na innych europejskich indeksach. Francuski CAC40 kończył dzień z kolei zniżką o 3,32 proc. i znalazł się tam, gdzie ostatnio był w lutym poprzedniego roku.
WIG20 z kolei zakończył czwartkową sesję spadkiem o 2,56 proc., czyli poniżej okrągłego poziomu 2300 pkt. Po pierwsze jednym ruchem stronie podażowej udało się zniweczyć ze sporą nawiązką to, na co kupujący pracowali przez trzy dni. Pewne sygnały ich słabości można było jednak dostrzec na wykresie. We wtorek i środę sesje zaczynały się od istotnych zniżek, a następnie trwało powolne odrabianie strat przez WIG20. Po czwartkowej sesji indeks dużych spółek zatrzymał się dokładnie na poziomie maksimum z sesji 8 listopada. Przypomnijmy, że wówczas nastąpiła korekta silnych zwyżek z przełomu października i listopada. Taka bariera nie wydaje się jednak zbyt silna, sądząc po charakterze czwartkowej sesji. To, jak rozwinie się handel w piątek, zależy też w dużym stopniu od wyniku giełdy w USA. Sesja za oceanem zakończyła się w czwartek dość optymistycznym akcentem. Indeks S&P500 zdołał odrobić większość strat i ostatecznie oddał jedynie 4 pkt, co oznacza spadek o zaledwie 0,15 proc. Przypomnijmy, że w środę Wall Street miała wolne, natomiast we wtorek S&P500 spadł o 3,24 proc.
To, co giełdowe indeksy zyskały w poprzednich dniach za sprawą euforii wywołanej "zawieszeniem broni" na 90 dni między USA a Chinami w kwestii ceł handlowych, zostało już całkiem strawione przez podaż. Czwartkową sytuację rynków akcji analitycy tłumaczyli m.in. rosnącymi obawami o spowalniającą koniunkturę światowych gospodarek. Z drugiej strony negatywne emocje pojawiły się po informacji o zatrzymaniu w Kanadzie Meng Wanzhou, wiceprezes Huawei - jednego z głównych chińskich koncernów telekomunikacyjnych. Chiny zażądały oczywiście jej uwolnienia. O ile wydawało się, że po argentyńskim szczycie G20 i spotkaniu prezydentów USA i Chin istnieją szanse na porozumienie w sprawie ceł, o tyle po czwartkowym aresztowaniu wzrosły obawy o wzajemne stosunki miedzy tymi krajami. Emocji nie brakowało również wśród innych klas aktywów. W czwartek znów doszło do silnej przeceny ropy naftowej. Tu z kolei pojawiły się obawy o mniejsze niż oczekiwane cięcia produkcji surowca przez OPEC i Rosję. Co ciekawe, sytuacja pozostawała stabilna właściwie tylko na rynku walutowym.
Warto zwrócić uwagę, że silnym spadkom giełdowych indeksów towarzyszyły podobnie mocne spadki rentowności obligacji skarbowych. Rentowność papierów Stanów Zjednoczonych wynosiła pod koniec dnia 2,84 proc. Jeszcze w połowie poprzedniego miesiąca wartość ta sięgała ponad 3,2 proc. Oznacza to, że rentowność amerykańskich papierów w kilka tygodni spadła o ponad 10 proc. Zyskiwały także obligacje innych państw. Rentowność polskich papierów spadła na chwilę do 2,93 proc. Ostatni raz krajowe papiery były tak drogie ponad dwa lata temu.