Tymczasem, jak wynika z danych serwisu analizy.pl, średnie deklarowane przez TFI opłaty za zarządzanie w skali roku w funduszach obligacji skarbowych (krótkoterminowych) sięgają 0,94 proc. „Najdroższy" fundusz pobiera 1,5 proc., a „najtańszy" 0,3 proc. W grupie funduszy obligacji skarbowych o dłuższym okresie zapadalności średnia opłata wynosi 1,34 proc. Tu rozstrzał także jest ogromny, bo wynosi od 0,1 proc. (+25 proc. opłaty zmiennej) do 2,5 proc. Ogromne różnice są także w wynikach. Średnie stopy zwrotu od początku roku wynoszą odpowiednio 0,45 oraz 3,74 proc. – Wyniki, które osiągały fundusze obligacji skarbowych, są nie do powtórzenia w najbliższych kwartałach, ale dalej powinny one przynosić pozytywne stopy zwrotu. Będą nadal atrakcyjne w porównaniu np. z depozytami bankowymi, których oprocentowanie znacznie spadło po ostatnich obniżkach stóp procentowych przez NBP – zauważa Mariusz Zaród, zarządzający Quercusa TFI. Przypomnijmy, że dziś średnie oprocentowanie lokat to 0,57 proc. Zdaniem Zaróda nie ma obecnie szans na dalsze obniżki stóp procentowych. – Są one na rekordowo niskim poziomie i dalsze ich obniżanie (poniżej zera) mogłoby zachwiać stabilnością systemu bankowego w Polsce. Nie oczekuję też podwyżek stóp w najbliższych latach – pozostaniemy na tym samym poziomie przynajmniej do końca kadencji RPP (czyli do 2022 r.) – twierdzi Zaród.
Zyski dzięki akcjom
Same TFI przyznają, że cięcie opłat w funduszach jest nieuniknione. Wspominał o tym Jarosław Skorulski, prezes BNP Paribas TFI. Okazuje się, że takie decyzje podejmie m.in. PKO TFI, czyli towarzystwo o największych aktywach na rynku kapitałowym. TFI przypominają też klientom o bardziej ryzykownych produktach.
– Po obcięciu stóp procentowych w Polsce szanse na wysokie wyniki funduszy dłużnych w zestawieniu z opłatami stały się mizerne. Dlatego w funduszach, gdzie przynajmniej część portfela stanowią obligacje, planujemy obniżki opłat za zarządzanie. Będą to cięcia o kilkadziesiąt punktów bazowych – zapowiada Piotr Żochowski, prezes PKO TFI. Jak dodaje, od dłuższego czasu TFI zachęca klientów do tego, aby – jeśli pozwala na to ich profil ryzyka – przechodzili do funduszy bardziej ryzykownych. – Od miesięcy bowiem żyjemy w środowisku realnych ujemnych stóp procentowych. Szanse na realny zysk mają produkty, które w jakimś stopniu zawierają akcje. Tu jednak pojawia się ryzyko. Część klientów, którzy latami inwestowali w najbezpieczniejsze produkty, trudno wyrwać ze strefy komfortu i zachęcić do jego podjęcia – zauważa Żochowski.
– W obecnej sytuacji, jeśli klient chciałby utrzymać taką stopę zwrotu, jaką uzyskiwał dotychczas na lokacie bądź w funduszu dłużnym krótkoterminowym, musi podjąć decyzję o zwiększeniu ryzyka – komentuje Jacek Janiuk, prezes Pekao TFI. – Jeśli tego nie zrobi, to musi zaakceptować, że jego zyski będą podobne lub niewiele większe, niż zarobiłby, trzymając środki w przysłowiowej „skarpecie" – dodaje. Pekao TFI do cięć opłat się jednak nie przymierza. Janiuk przypomina też, by analizując koszty, zwracać uwagę na wskaźnik publikowany w KII, a nie jedynie deklarowaną opłatę za zarządzanie.