Notowany na alternatywnym parkiecie producent gier komputerowych zakończył tamten rok zyskiem netto rzędu 1,12 mln zł, choć równocześnie miał stratę na sprzedaży w wysokości 0,23 mln zł. „Parkiet" zwracał wówczas uwagę, że wysokie zarobki za 2010 r. nie pochodziły z działalności podstawowej.
– Na przełomie 2010 i 2011 r. wzięliśmy udział w ofertach prywatnych kilku spółek, które planowały debiut na alternatywnym rynku – mówi Tomasz Majka, prezes Nicolas Games. Firma stała się m.in. udziałowcem: Szar, Invisty, IPO DS, Makory i East Pictures. Prezes mówi, że bilans tych inwestycji był pozytywny. Deklaruje, że Nicolas Games nie angażował jednorazowo w inwestycje na NewConnect więcej niż 0,2 mln zł.
Zupełnie inny przebieg miała?inwestycja w akcje Teliani Valley, importera win z Gruzji, który zadebiutował 8 grudnia 2010 r. Nicolas Games nabył pakiet akcji w ofercie prywatnej po 0,7 zł. 31 grudnia za papiery płacono już 12,8 zł. Producent gier na koniec 2010 r., z tytułu aktualizacji wartości inwestycji, wykazał 2,23 mln zł zysku.
W kolejnych dniach notowania Teliani Valley runęły jednak w dół. 31 marca kurs wynosił już tylko 2,3 zł (obecnie jest to 0,31 zł). Nicolas Games pozbył się papierów Teliani Valley w marcu. – Gotówkowo sporo zarobiliśmy na tej inwestycji, ale księgowo, w 2011 r., wykazaliśmy z tego tytułu sporą stratę – mówi Majka. Została zniwelowana przez zyski z innych inwestycji. Dlatego saldo operacji finansowych w 2011 r. było dodatnie i wyniosło 0,68 mln zł (w 2010 r. było to 1,98 mln zł).
Prezes technologicznej spółki twierdzi, że wiosną 2011 r. skończyła z grą na NewConnect, a łączne saldo gotówkowe kilkumiesięcznych spekulacji było dodatnie. – To była dokładnie zaplanowana operacja. Znając harmonogram wydatków związanych z produkcją „Afterfall: Insanity" (w wersji na komputery PC gra zadebiutowała jesienią ub.r.), mogliśmy przez pewien czas pozwolić sobie na swobodne dysponowanie nadwyżkami finansowymi – mówi. Nie chce rozmawiać o kulisach inwestycji. – Współpracowaliśmy z kilkoma doradcami. Zawsze to jednak do mnie, jako prezesa spółki, należało ostatnie słowo – podsumowuje.