– Na razie decyzji jeszcze nie podjęto. Ale trwają analizy prawne pod kątem ewentualnego pozwu zbiorowego przeciwko operatorowi systemu przesyłowego, czyli Polskim Sieciom Elektroenergetycznym i ewentualnie Skarbowi Państwa, który rozporządzeniem Rady Ministrów wprowadził ograniczenia dostaw – mówi Henryk Kaliś, przewodniczący FOEEiG i jednocześnie pełnomocnik zarządu ds. zarządzania energią elektryczną i pomiarami w Zakładach Górniczo-Hutniczych „Bolesław".
Zastrzeżenia przemysłu, głównie energochłonnego, do którego zaliczają się spółki chemiczne czy hutnicze, nie dotyczą samego wprowadzenia 19., a potem 20. stopnia zasilania, co można tłumaczyć względami bezpieczeństwa dla systemu elektroenergetycznego, ani potrzeby zabezpieczenia dostaw do odbiorców wrażliwych, np. do szpitali, lecz zaczerpniętej z poprzedniego wieku procedury dokonania tego, braku odpowiedniego przewidywania i ostrzegania, a także kosztów samej operacji.
– Wygaszanie niektórych procesów w produkcji chemicznej musi następować w sposób kontrolowany, według procedury. Należy przeanalizować, czy uruchamianie niektórych urządzeń od „0" nie jest bardziej energochłonne niż jedynie ograniczenie zakresu ich działania – argumentuje Paweł Kwiecień, specjalista ds. komunikacji Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (zrzeszonego w FOEEiG), która w przypadku podobnych ograniczeń w przyszłości postuluje konieczność przeprowadzenia konsultacji.
Zauważa, że zachwianie ciągłością i wielkością produkcji w przemyśle chemicznym odbija się negatywnie na innych branżach, m.in. żywnościowej, motoryzacyjnej, budowniczej czy farmacji, bo dostarczane półprodukty są droższe.
Szacowanie strat potrwa kilka tygodni, ale sprawy ewentualnego pozwu Kwiecień nie chce komentować.