Początek tygodnia nie zaczął się dobrze dla inwestorów. O ile w ubiegłym tygodniu warszawska giełda była relatywnie mocna o tyle już poniedziałkowa sesja pokazuje, że złe nastroje na globalnych rynkach przełożyły się również na nastroje inwestorów na rodzimym parkiecie.
O godz. 15 indeks grupujący największe spółki tracił 5,4 proc. do 2062 pkt. Szeroki WIG spadał o 5,6 proc. do 48 952 pkt. Indeks „średniaków" tracił 5,9 proc. do 3520 pkt. Najmocniej traciły najmniejsze spółki. sWIG80 spadał o 6,3 proc. do 12 585 pkt. Po sześciu godzinach handlu obroty dla całego rynku wyniosły 760 mln zł.
Zdaniem większości analityków technicznych perspektywy na następne dni nie wyglądają dobrze.
Według Krystian Brymory analityka DM BDM WIG20 kieruje się w stronę 2000 pkt. czyli dołków z 2011 r. i 2012 r. roku, kiedy w Europie szalał kryzys zadłużeniowy.- Sytuacja szerokiego indeksu jest lepsza. W tym przypadku jesteśmy przy dolnej bandzie 2-letniej konsolidacji 49-55 tys. pkt. Teoretycznie powinniśmy jej bronić. W przeciwnym razie pojawia się perspektywa 43 tys. pkt, czyli dołka z 2013 roku –mówi ekspert
Podobnego zdania jest - Piotr Kaźmierkiewicz, analityk CDM Pekao. - WIG20 schodząc do poziomów najniższych od lipca 2012 roku, co prawda szuka wsparcia, lecz sądząc po braku chętnych do odreagowania, ewentualnego odbicia należy oczekiwać dopiero z okolic poziomu 2020 pkt. Dla WIG oznaczałoby to test minimów z marca 2014 roku, których obrona jest konieczna, aby na rynku nie wystąpił scenariusz znany z 2011 roku, kiedy to tak znaczna luka bessy była dopiero preludium do właściwego tąpnięcia. Ostatni raz taka luka bessy na WIG była 29 czerwca br., a wcześniej 3 marca 2014 roku. W odróżnieniu jednak od dwóch wskazanych sytuacji dziś GPW nie wykazuje chęci do zakrycia luki. Taki układ stawia za scenariusz bazowy niestety jednak powtórkę z 2011 roku, a dzisiejszą sesję nakazuje traktować, jako świecę przystankową przed ukształtowaniem dna bessy. Sygnałem kupna dla szerokiego rynku jak i dla WIG20 będzie dopiero zakrycie dzisiejszej luki, co wydaje się zadaniem niemożliwym przynajmniej w perspektywie obecnego tygodnia – mówi Piotr Kaźmierkiewicz, analityk CDM Pekao.