Polski rynek staje się coraz bardziej tradingowy niż inwestycyjny

W ostatnich miesiącach obroty na warszawskim rynku akcji prezentują się coraz okazalej. Na drugim biegunie jest jednak wciąż rynek IPO, który tkwi w marazmie. Obraz rynkowy się zmienia, chociaż niekoniecznie we właściwym kierunku.

Publikacja: 06.05.2024 06:00

Handel akcjami na warszawskiej giełdzie znów kwitnie. W  dużej mierze jest to jednak zasługa kapitał

Handel akcjami na warszawskiej giełdzie znów kwitnie. W  dużej mierze jest to jednak zasługa kapitału zagranicznego.

Foto: Fot. Bloomberg

To, co kiedyś na warszawskiej giełdzie było wyjątkiem, w ostatnim czasie stało się standardem.

Inwestorzy handlujący akcjami wyraźnie zwiększyli swoją aktywność rynkową. Nasz rynek wszedł w nową rzeczywistość, która ma jednak też różne odcienie.

Rekordy w zasięgu ręki

Kwiecień znów stał pod znakiem wysokiej aktywności inwestorów. Średnie dzienne obroty akcjami na głównym rynku wyniosły 1,49 mld zł. Podczas każdej kwietniowej sesji wartość przeprowadzonych transakcji przekroczyła poziom 1 mld zł, co w przeszłości było wyczynem nie do osiągnięcia.

Sam kwiecień też ciężko uznać za „wypadek przy pracy”. W tym roku w ani jednym miesiącu średnie dzienne obroty nie spadły poniżej 1 mld zł. W marcu osiągnęły one poziom 1,61 mld zł, co było najlepszym osiągnięciem od dwóch lat. Coraz odważniej można więc mówić o stałej tendencji niż o chwilowym zrywie inwestorów. Aby znaleźć miesiąc ze średnimi obrotami poniżej 1 mld zł, trzeba bowiem cofnąć się do sierpnia 2023 r., a i tak tamten wynik trzeba przypisywać bardziej okresowi wakacyjnemu niż faktycznemu problemowi z mobilizacją inwestorów. Jeśli obecne tendencje się utrzymają, to ten rok może być jednym z najlepszych w historii naszego rynku, jeśli chodzi o obroty. Punktem odniesienia pod tym względem jest 2021 r., kiedy to obroty wyniosły 313,5 mld zł, co dawało dzienną średnią na poziomie 1,351 mld zł. Tegoroczna średnia po kwietniu wynosi 1,356 mld zł. Aby lepiej zobrazować skok, jaki wykonał nasz rynek, warto przytoczyć statystyki z lat 2018–2019. Wtedy, w ciągu 24 miesięcy, tylko w jednym miesiącu średnie obroty przekroczyły 1 mld zł.

Szybkie pieniądze

Na papierze wygląda to naprawdę imponująco. Podwyższone obroty oczywiście poprawiają warunki handlu. W 2023 r. miesięczny wskaźnik płynności dla naszego rynku wyniósł 38,1 proc. Według danych Europejskiej Federacji Giełd (FESE) lepszy wynik osiągnęły jedynie Deutsche Borse (48 proc.) oraz hiszpańska giełda BME (42,9 proc.).

Im dalej w las, tym obraz rynkowy robi się jednak ciemniejszy. Nawet jeśli pod względem statystyk uda nam się przebić rok 2021, to trzeba będzie to raczej traktować w kategorii pyrrusowego zwycięstwa. Dzisiaj bowiem obroty są generowane głównie przez zagranicznych brokerów. Odpowiadają oni obecnie za około 60 proc. handlu. Co prawda od dłuższego czasu są oni u nas dominującą grupą inwestorów, ale też ich udział w obrotach od lat systematycznie rośnie. Percepcja zagranicznych inwestorów odnośnie do polskiego rynku w ostatnich miesiącach wyraźnie się poprawiła, na co wskazywali przedstawiciele największych polskich grup finansowych, którzy w ostatnim czasie uczestniczyli w spotkaniach z zagranicznymi inwestorami, czy to w Londynie, czy też w Nowym Jorku.

Czytaj więcej

Goldman Sachs liderem obrotów na rynku akcji GPW w kwietniu

Na giełdzie płynność zaś rodzi płynność. Zainteresowanie zagranicznego kapitału może cieszyć, ale warto też zwrócić uwagę na jego charakter. Coraz częściej są to tzw. szybkie pieniądze, które równie błyskawicznie mogą się na naszym parkiecie pojawić, co z niego zniknąć. Widać to na przykładzie giełdowych programów HVP i HVF. Są one skierowane do najaktywniejszych podmiotów, które jednak głównie dokonują transakcji na własny rachunek. W 2023 r. uczestnicy tych dwóch programów wygenerowali 51,25 mld zł obrotów wobec 47,75 mld zł w 2022 r. i tym samym ich udział w obrotach wzrósł z 16,7 proc. do 18,7 proc.

To, czego cały czas brakuje naszemu rynkowi, to większa aktywność inwestorów krajowych, czy to w wydaniu instytucjonalnym, czy też indywidualnym, a przecież to oni są źródłem stabilniejszego i bardziej i długoterminowego kapitału. Mimo że od dłuższego czasu stopy zwrotu na naszym rynku wyglądają imponująco, to nadal klienci detaliczni nie są skłonni do zwiększania ekspozycji na polski rynek akcji. W TFI pieniądze nadal płyną głównie do funduszy dłużnych. Udział inwestorów indywidualnych w obrotach w 2023 r. wyniósł z kolei 16 proc., najmniej od 2019 r.

Niby sukces, ale...

To też powoduje, że porównanie roku 2021 r. i tego, co obecnie dzieje się na parkiecie, korzystniej wypada dla tego pierwszego okresu. Wtedy bowiem struktura handlu mimo wszystko była bardziej zbilansowana. Inwestorzy indywidualni odpowiadali za 22 proc. obrotów, instytucjonalni za 21 proc., zaś zagraniczni za 57 proc. W 2023 r. było to odpowiednio 16 proc., 19 proc. i 65 proc. A skoro inwestorzy zagraniczni, to też przede wszystkim największe spółki. To akcje blue chips w największym stopniu czerpią z poprawy płynności. W 2021 r. obrót wygenerowany na papierach spółek wchodzących w skład WIG20 wynosił niecałe 78 proc. całości obrotów. W 2023 r. było to ponad 82 proc., a w I kwartale tego roku już powyżej 84 proc.

Kapitału teoretycznie na naszym rynku jest więcej, ale też jest on nie do końca taki, jakiego byśmy oczekiwali, i taki, który faktycznie wspierałby rozwój naszego rynku kapitałowego. Wskazywali zresztą na to uczestnicy debaty „Parkietu” poświęconej przyciąganiu nowych spółek na GPW. O ile statystyki dotyczące obrotów giełdowych wyglądają coraz lepiej, tak druga, istotna noga rynkowa, czyli rynek IPO, nadal trwa w marazmie. Gdyby nie ubiegłoroczna oferta firmy Murapol, posucha rynkowa (nie licząc przejść spółek z NewConnect na główny parkiet) trwałaby już ponad dwa lata, czyli od końca 2021 r. A przecież to atrakcyjne IPO przyciągają na rynek kapitał, również ten krajowy.

– Dla średnich i mniejszych spółek zaczyna brakować miejsca. Na naszej giełdzie prym wiodą globalni gracze, którzy nie interesują się transakcjami poniżej 100 mln zł, a tych pewnie można byłoby przeprowadzić więcej niż tych naprawdę dużych. Poza tym nasz rynek stał się bardziej rynkiem tradingowym niż inwestycyjnym. Coraz większy udział mają w nim firmy działające na własny rachunek. One nie będą finansować polskich innowacyjnych firm, które w dłuższym terminie mogą przynieść im stopę zwrotu. Tego typu podmioty potrafią na jednej sesji wejść i wyjść z inwestycji. To są elementy, które z długoterminowego sposobu patrzenia na rynek nie są korzystne – mówił podczas debaty „Parkietu” Grzegorz Zawada, dyrektor BM PKO BP.

– Z perspektywy europejskiej jesteśmy nadal co najwyżej średniej wielkości rynkiem i spółki, które nam wydają się duże, dla innych takie nie są. Przy IPO bardziej szukamy więc butikowych inwestorów z regionu CEE. Dlatego istotne jest to wspieranie lokalnej bazy inwestorskiej. Musimy przyciągać na nasz rynek inwestorów wysokiej jakości, a nie traderów – podkreślała Iwona Sroka, członek zarządu firmy Murapol.

Chwilowe sukcesy statystyczne cieszą, ale nie mogą przysłonić wyzwań rynkowych, szczególnie jeśli chcemy przywrócić polskiemu rynkowi kapitałowemu utracony blask. Zmierzyć się z nimi muszą głównie lokalne, a nie zagraniczne podmioty.

Finanse
GPW z wyższymi przychodami i zyskami. Spadek EBITDA
Finanse
PZU wypłaci akcjonariuszom sutą dywidendę. Kurs w górę
Finanse
Unia rynków może przynieść więcej zagrożeń niż szans dla Polski
Finanse
Rezerwy NBP bronią złotego przed utratą wartości
Finanse
Na GlobalConnect wciąż hula wiatr. GPW głowi się nad tym rynkiem
Finanse
Szkolna Internetowa Gra Giełdowa rozstrzygnięta. Kto wygrał?