Znany inwestor giełdowy Roman Karkosik
W sporze na temat długości sesji po jednej stronie są maklerzy, którzy chcą skrócenia notowań, po drugiej zaś GPW, która mówi temu pomysłowi wyraźne „nie". Inwestorzy zdają się stać po stronie giełdy.
Handel z Amerykanami
Takie sygnały płyną m.in. od drobnych inwestorów. – Na podstawie licznych głosów, jakie do nas docierają bezpośrednio od inwestorów indywidualnych, możemy wysnuć dość jednoznaczny wniosek. Ta grupa uczestników rynku jest stanowczo przeciwna skracaniu sesji – mówi Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Jak dodaje, inwestorzy zwracają m.in. uwagę na to, że nie chcieliby być pozbawieni możliwości reagowania na pierwsze 100 minut handlu na rynku amerykańskim. – Ponadto wielu inwestorów zwraca uwagę, że z racji licznych obowiązków służbowych większą elastyczność realizowania transakcji giełdowych mają między godziną 15 a 17 i nie chcieliby być pozbawieni tej możliwości. Co do zasady SII utożsamia się z głosem tych, których te zmiany mogłyby dotyczyć, a ponadto uważamy, że przy tak dużej zmienności rynku inwestorzy powinni mieć szansę jak najszerszej możliwości reagowania na wydarzenia na innych rynkach, a skrócenie sesji ograniczyłoby im tę możliwość – dodaje Dominiak.
Przeciwko skracaniu sesji jest również znany inwestor giełdowy Roman Karkosik. – Moje podejście do inwestowania na rynkach kapitałowych od zawsze było i jest liberalne, czyli im mniej ograniczeń, tym lepiej. Dlatego też jestem przeciwny pomysłom skracania sesji giełdowej. Byłbym nawet za tym, by trwała ona dłużej. Powód jest jeden. Im dłuższa sesja, tym większa możliwość i elastyczność zawierania transakcji oraz możliwość bieżącego reagowania na to, co się dzieje na zagranicznych parkietach, zwłaszcza w Nowym Jorku – mówi „Parkietowi" Karkosik.
Podkreśla jednocześnie, że nie trafiają do niego argumenty mówiące o tym, że rozciągnięcie notowań ma wpływ na mniejszą płynność. – Dla mało płynnych spółek mamy w Warszawie system dwóch fixingów dziennie i nie widzę tu problemu. Jeśli zaś chodzi o argument związany z ograniczaniem kosztów zatrudniania pracowników dzięki skróceniu sesji, to da się to pogodzić. Maklerzy przy elektronicznym obrocie stracili już dawno swoją rolę pośredników niezbędnych przy zawieraniu transakcji. Moim zdaniem mogą kończyć pracę w POK już o godzinie 15 lub nawet wcześniej. Od rana przez cały ten czas mogliby obsługiwać tradycyjnych klientów przyzwyczajonych do zleceń telefonicznych lub osobistej obecności. Tych jest jednak w obecnych czasach bardzo mało, a będzie jeszcze mniej – dodaje inwestor.