Wyższa cena albo brak nowych farm na Bałtyku

Trwa ucieranie stanowisk rządu i spółek w sprawie tzw. ceny maksymalnej w aukcjach offshore. Składowe tej układanki będą wpływały na to, ile w przyszłości zapłacimy za prąd.

Publikacja: 11.09.2024 06:00

Morskie farmy wiatrowe uchodzą za jedno z najbardziej stabilnych odnawialnych źródeł energii. Po rok

Morskie farmy wiatrowe uchodzą za jedno z najbardziej stabilnych odnawialnych źródeł energii. Po roku 2030 wraz z atomem mają stanowić podstawę polskiej energetyki. Fot. adobestock

Foto: 523180381

Branża wiatrowa – firmy prywatne, jak i państwowe – na wspólnej konferencji prasowej wyliczała korzyści ekonomiczne wynikające z rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w ramach drugiej fazy rozwoju. Te wyliczenia mają posłużyć firmom jako oręż w walce o uzyskanie wyższej ceny maksymalnej w ramach przyszłorocznej aukcji dla morskich farm wiatrowych.

Im więcej offshore, tym taniej

Zachętą dla rządu, aby ten zwiększył atrakcyjność inwestycji w nowe projekty offshore, jest potencjalna duża moc w wietrze na morzu, jaka może pojawić się w kolejnych latach. Jak wyliczyli eksperci Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej w analizie „Offshore – to się opłaca”, w scenariuszu przewidującym rozwój morskich farm wiatrowych do poziomu 5,9 GW koszt zakupu energii przez odbiorców końcowych w latach 2026 do 2040 wyniesie 1033,3 mld zł, a w przypadku scenariusza zwiększenia mocy do 2040 r. do 18 GW koszt ten wyniesie 841,9 mld zł. – Poziom oszczędności wynosi ponad 190 mld zł – szacuje Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.

Cena maksymalna to nie koszt energii

Kosztem po stronie konsumentów jest cena uzyskana na tzw. aukcjach offshore, bo to ona będzie wyznaczać koszt energii z morskich farm wiatrowych dla kolejnych projektów, a w konsekwencji m.in. także finalny koszt energii na naszym rachunku. Pierwsza aukcjach offshore ma odbyć się w połowie przyszłego roku. Konieczne jest jednak ustalenie wcześniej tzw. ceny maksymalnej. Mechanizm ceny maksymalnej jest konieczny dla inwestora, aby ten wiedział, w jakich warunkach cenowych może uczestniczyć w tychże aukcjach. Ostateczna cena za energię w ramach aukcji jest jednak niższa niż cena maksymalna. Jej ustalenie jest zatem kluczowe dla określenia liczby projektów, które mogą konkurować w tym przedziale cenowym. Zbyt niski poziom cenowy może oznaczać, że niektóre projekty nie staną do aukcji. Jeśli tych projektów nie będzie, minimum trzy aukcje się nie odbędą.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) zaproponowało w projekcie rozporządzenia cenę na poziomie 472 zł za MWh. Spółki jednak określają, że cena maksymalna, poniżej której mogą zacząć konkurować w ramach aukcji, to przedział 500–600 zł. – Cena maksymalna nie oznacza, że taka cena będzie na aukcji offshore. Przykładem jest Wielka Brytania, gdzie cena maksymalna wyniosła 73 funty za MWh, wedle cen z 2012 r., a ostatecznie wygrały projekty morskich farm, które mogły zaoferować dostawy energii po cenie 55–59 funtów za MWh – mówi prezes PGE Baltica Bartosz Fedurek. PGE jako jedyna firma zasugerowała, ile ta cena mogłaby wynosić. – Uwzględniając parametry techniczne i wskaźniki referencyjne określone w treści uzasadnienia rozporządzenia oraz stosując poprawny metodologicznie model finansowy do wyznaczenia ceny maksymalnej (…) otrzymujemy wynikowo cenę dla roku planowanej aukcji 2025 na poziomie ok. 570 zł/MWh – podała PGE w uwagach do projektu rozporządzenia MKiŚ.

Wyważyć interesy

Rząd oraz rynek muszą wyważyć akceptowalność społeczną dla kupowanej energii i opłacalność po stronie inwestora. – Z jednej strony mamy cenę energii na rynku hurtowym i jej relację do ceny maksymalnej, ale z drugiej strony bilans mocy. Myślę, że odbiorcy byliby skłonni zapłacić np. 600 zł za MWh, niż płacić koszty w sytuacji, kiedy zabrakłoby mocy – mówi Janusz Bil, prezes Orlen Neptun.

Czym może skończyć się wskazanie zbyt niskiej ceny maksymalnej, mówi Michał Jerzy Kołodziejczyk, prezes Equinor Polska. – Przykład Wielkiej Brytanii, gdzie w jednej z aukcji nie złożono żadnej oferty dla morskich farm wiatrowych, pokazuje, jak ważne jest przygotowanie przez administrację takich założeń, które umożliwiają przeprowadzenie konkurencyjnej aukcji i zapewniają ekonomiczne podstawy do realizacji projektów. Kolejna aukcja w Wielkiej Brytanii odbyła się dopiero po urealnieniu założeń co do ceny maksymalnej – podkreśla Kołodziejczyk. Z kolei Jerzy Zań, prezes Polenergii, mówi, że określenie na nowo ceny maksymalnej i treści rozporządzenia MKiŚ jest konieczne, aby wszystkie projekty miały szansę wziąć udział w aukcji i mogłyby być realizowane. – Przykładem, który wpływa na wyższą cenę (wyższą cenę maksymalną – red.), jest np. długość kabli podmorskich, które wyprowadzają energię na ląd. Dla projektów farm odległych od lądu muszą być one poprowadzone specjalnym korytarzem, co podwyższa koszty realizacji – mówi.

MKiŚ w najbliższych dniach ma przedstawić swoje stanowisko do przedłożonych przez spółki i inne ministerstwa propozycji zmiany ceny maksymalnej.

Energetyka
Umowa społeczna może nie uchronić elektrowni Rybnik
Energetyka
Prezes Qair Polska: Będzie więcej mocy w wietrze, ale farmy szybko nie powstaną
Energetyka
Prąd z OZE w domach. Rośnie liczba ofert
Energetyka
ZE PAK: obecność mediów mogłaby zakłócić NWZ
Energetyka
Polenergia i Equinor rozwijają swój trzeci projekt wiatrowy na Bałtyku
Energetyka
Zygmunt Solorz zaczął usuwać dzieci ze spółek