Tauron idzie na rynek po zielone pieniądze

Tegoroczne wyniki katowickiego koncernu będą na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego. Spółka nadal będzie zaciskać pasa.

Publikacja: 17.03.2017 05:04

Filip Grzegorczyk, prezes Tauronu.

Filip Grzegorczyk, prezes Tauronu.

Foto: Archiwum

– Czułbym się komfortowo, gdyby poziom EBITDA w 2017 roku był na zbliżonym poziomie do 2016 roku. Nie spodziewamy się dużych zmian – stwierdził Marek Wadowski, wiceprezes ds. finansowych Tauronu.

Porównywalny wynik EBITDA oznaczałby 3,3 mld zł także na koniec bieżącego roku.

Stabilna dystrybucja

Perspektywy dla poszczególnych biznesów Tauronu są jednak różne. Stabilne będą tylko rezultaty segmentu dystrybucja. To głównie zasługa wzrostu o 700 mln zł, do 16 mld zł, wartości aktywów regulowanych. – Nie zakładam jednak z tego tytułu spektakularnego wzrostu wyniku EBITDA – zaznaczył Wadowski.

Spółka oczekuje poprawy w wydobyciu, gdzie na poziomie EBITDA ma się pojawić wynik dodatni po całym 2017 r. W samej grupie zwiększono bowiem produkcję, a także poprawił się popyt. To efekt mroźnej zimy. Oczekiwane jest także lekkie odbicie cen węgla z uwagi na topniejące zasoby na zwałach.

Najgorsze perspektywy są przed segmentem wytwarzania. Wadowski wskazał tu na presję cen węgla i koszty uprawnień do emisji CO2.

Tauron liczy, że cena węgla przełoży się pozytywnie na cenę energii dopiero w 2018 r. W tym roku niższe niż ubiegłoroczne będą też wpływy z operacyjnej rezerwy mocy (ORM) oraz interwencyjnej rezerwy zimnej (IRZ). W 2016 r. koncern miał z tytułu ORM ok. 230 mln zł, a IRZ przyniósł ok 70 mln zł. W tym roku będzie to odpowiednio 60 mln zł i 70 mln zł.

Innowacje w finansowaniu

Ze względu na duże zadłużenie katowicka spółka planuje w tym roku zaoszczędzić ponad 400 mln zł w ramach programu poprawy efektywności, który w latach 2016–2018 ma przynieść o 1,3 mld zł niższe koszty. Już pierwszy rok wdrażania programu przyniósł cięcie wydatków o 478 mln zł.

W tym roku Tauron wyjdzie też do inwestorów zagranicznych – planuje emisję euroobligacji lub tzw. zielonych obligacji. Chce pozyskać ok. 500 mln euro z terminem spłaty po 7–10 latach.

Celem ma być głównie refinansowanie długu zapadającego w 2019 i 2020 roku. W tych latach do spłaty jest odpowiednio 2,02 mld zł oraz 2,99 mld zł. – Do końca marca będziemy chcieli wybrać banki inwestycyjne tego procesu, by jak najszybciej być przygotowanym do wyjścia na rynek. Decyzji o terminie emisji jeszcze nie podjęliśmy. Będzie ona zależała także od sytuacji na rynku po wyborach w europejskich państwach – wskazuje Marek Wadowski.

Spółce zależy na dywersyfikacji źródeł finansowania oraz na spłaszczeniu zapadającego w kolejnych latach długu. Ma też nadzieję na poprawę swojego wizerunku wśród inwestorów zagranicznych. Chce się pokazać jako koncern inwestujący nie tylko w czarne paliwo. Dlatego pozyskane środki mają być przeznaczone na nowe projekty – rozbudowę sieci lub refinansowanie inwestycji w odnawialne źródła energii. Ma to być alternatywa dla planowanej kiedyś sprzedaży farm wiatrowych.

Wybór między euroobligacjami a zielonymi obligacjami miałby tylko marketingowe znaczenie. Gdyby Tauronowi udało się wykorzystać ten drugi instrument, byłby pierwszą spółką w Polsce.

Przypomnijmy, że także jako pierwszy Tauron wyemitował euroobligacje hybrydowe warte 190 mln euro. Objął je EBI w ramach planu Junkera.

[email protected]

Energetyka
Polska firma nabyła technologie, które pozwolą produkować polskie wiatraki
Energetyka
Mrożenie cen prądu: spóźnialscy będą musieli oddać pieniądze
Energetyka
Fotowoltaika zyskała
Energetyka
Polskie spółki energetyczne chcą pilnych zmian w polityce klimatycznej UE
Energetyka
Zakopanie projektu NABE ma nie utrudnić zielonej rewolucji spółkom
Energetyka
Spółki dystrybucyjne popierają pakiet antyblackoutowy z jednym wyjątkiem