Choć debata polityków nad wprowadzeniem energii jądrowej do polskiej struktury wytwarzania przybiera na sile, to w ciągu dwóch lat w samym projekcie niewiele się zadziało – twierdzą nasze źródła związane z dostawcami technologii.
Symptomatyczne jest to, że między Ministerstwem Energii, które wzięło na siebie ciężar komunikacji, a spółką PGE EJ1 prowadzącą badania lokalizacyjne i środowiskowe jest przepaść. Kiedyś tę lukę wypełniały działania PGE jako lidera projektu. Teraz większościowy udziałowiec w ogóle się nim nie interesuje. – To może oznaczać zmianę w strukturze akcjonariatu – dodają nasi rozmówcy
Atom upaństwowiony?
O możliwej ewolucji modelu właścicielskiego mówią też nasze źródła zbliżone do resortu energii. Z kolei dr Józef Sobolewski, dyrektor departamentu energii jądrowej w resorcie, informował w Sejmie o tym, że PGE EJ1 nie będzie docelowym inwestorem. Sugerował też, że może być wchłonięta przez inny podmiot. W tym kontekście mówi się o ewentualnym udziale Orlenu. – Nie potwierdzam i nie zaprzeczam – mówi pytana o taki scenariusz osoba zbliżona do tych rozmów. – Trudno byłoby znaleźć inwestora, jeśli nie ma modelu finansowania i wiarygodnej kalkulacji co do zwrotu z inwestycji – oponuje menedżer związany z branżą atomową. – Samo PGE też było bardziej przychylne projektowi, gdy jeszcze mówiło się o mechanizmie kontraktu różnicowego – dodaje. Bardziej wierzy więc w scenariusz znacjonalizowania PGE EJ1.
Z wypowiedzi Moniki Morawieckiej, dyrektor ds. strategii w PGE, podczas niedawnej konferencji Power Ring2017 można takie wskazanie wyczytać. Wspomniała ona o rozbudowie węgierskiej elektrowni Paks, realizowanej przez spółkę ze 100-proc. udziałem państwa i dyskusjach o przyjęciu podobnej formuły przez czeski CEZ. – Taka inwestycja jest nie do zrealizowania jako projekt komercyjny – stwierdziła Morawiecka. Jak zaznaczyła, w przypadku porażki inwestycji firma mogłaby pójść na dno. Tym bardziej że PGE w ciągu 2–3 lat wyczerpie się potencjał do dalszego zadłużania.
Dwa lata do tyłu
Dostawcy czekają w blokach startowych. Z końcem listopada mieli dostać obiecane przez ministerstwo informacje dotyczące harmonogramu przetargu. Tymczasem nie ma wciąż decyzji rządu o starcie projektu (w expose Morawiecki poświęcił energetyce jądrowej jedno zdanie), a PGE EJ1 nie ma zielonego światła na rozpoczęcie procedury. Nie byłaby dziś zresztą do tego przygotowana. Co prawda mogłaby wykorzystać część techniczną przygotowaną pod planowany przed dwoma laty przetarg zintegrowany (miał wyłonić także inwestora strategicznego). Ale – jak ustaliliśmy – potrzebowałaby kolejnych 3–6 miesięcy na stworzenie kompletnej dokumentacji. Podobnym czasem musieliby dysponować także zainteresowani, przygotowując oferty. Okazuje się, że miałby je kto ocenić. Restrukturyzacja PGE EJ1 ominęła zespół techniczny przygotowujący dokumentację. Jest on na tyle mały (to ok. 20 osób), że byłby w stanie wyłonić maksymalnie dwóch potencjalnych dostawców w procesie prekwalifikacji.