W marzec weszliśmy w fazie krótkoterminowego wykupienia. Oscylatory MACD i RSI dla WIG-u były na lokalnych szczytach, a notowania miały za sobą ustanowienie szczytów wszech czasów. Lampka alarmowa zaczęła mrugać, a teraz zapaliła się na dobre. WIG zszedł bowiem poniżej 80 000 pkt, tracąc od szczytu hossy 5 proc. Jak to zwykle bywa – po małym cofnięciu pojawiają się głosy, że rynek byka się skończył. Niewykluczone, choć na ten moment żadna statystyczna przesłanka na to nie wskazuje. Zejście 5 proc. to zaledwie lekkie schłodzenie, zdecydowanie daleko mu do 20-proc. skali, która uznawana jest za zmianę trendu. Ponadto WIG nie doszedł nawet do pierwszego ruchomego wsparcia, czyli średniej z 50 sesji, a to właśnie ona do spółki z 200-sesyjną średnią tworzą strefę, w której zatrzymywały się wszystkie dotychczasowe korekty tej hossy. Warto też dodać, że historyczne statystyki zachowania WIG-u w marcu sugerują zejście w rejon 78 000 pkt, co również wskazuje na to, że obecne zachowanie jest całkiem normalne. Uzasadnione technicznie obawy o przyszłość hossy pojawią się dopiero wtedy, gdy WIG przełamie średnią z 200 sesji, czego w tym trendzie jeszcze nie zrobił. Innymi słowy – margines bezpieczeństwa wciąż jest spory.
Nie da się też ukryć, że słabość szerokiego WIG-u to przede wszystkim efekt balastu blue chips. To duże spółki zaczęły marzec najgorzej, bowiem WIG20 zszedł do średniej z 50 sesji i od szczytu hossy cofnął się o prawie 200 pkt. Korygowały się rozgrzane banki, energetyka była pod presją niepewności wokół projektu NABE, a do tego swoje trzy niedźwiedzie grosze dorzuciły sieci sklepów – Pepco i Dino. Na wykresie WIG20 oscylatory MACD i RSI nie zdążyły się jeszcze schłodzić do lokalnych dołków, co zwiększa ryzyko, że indeks pogłębi korektę i na wzór tej ostatniej zejdzie do strefy między średnimi z 50 i 200 sesji.
Na plus naszemu rynkowi należy zapisać to, że faza schłodzenia w drugiej i trzeciej linii spółek przyjęła łagodną formę. Indeksy mWIG40 i sWIG80 poruszają się w bok tuż poniżej szczytów historycznych. Mają więc spory margines bezpieczeństwa, a w ich portfelach nie brakuje spółek, które trzymają się głównego trendu. Poza tym widać też rotację siły – gdy jedne podmioty słabną, na ich miejsce pojawiają się inni liderzy. Widać to było w ostatnim tygodniu, gdy do łask wróciły wybrane spółki z branży IT. Sporo było pozytywnych zaskoczeń wśród spółek przemysłowych, co można wiązać z finalnym przyznaniem Polsce środków z KPO. Innymi słowy – hossa trwa i ma zdrowy, szeroki przebieg. Gdy jedni się korygują, można znaleźć innych kandydatów do gry z trendem.