Rynki szukają pretekstu do wzrostu, ale opory wciąż działają

Miniony tydzień na warszawskiej giełdzie należał do byków. WIG zyskał blisko 5 proc. i pojawiła się szansa na utworzenie punktu zwrotnego. Na parkiecie utrzymuje się jednak wysoka zmienność. Czy powtórzy się pandemiczny scenariusz?

Aktualizacja: 13.03.2022 21:08 Publikacja: 13.03.2022 21:00

Rynki szukają pretekstu do wzrostu, ale opory wciąż działają

Foto: Adobestock

Wojna w Ukrainie trwa już ponad dwa tygodnie i pozostaje głównym czynnikiem kształtującym nastroje inwestorów. W ostatnich dniach widać było jednak wyraźnie, że ci ostatni szukają argumentów do kupowania. Szukają na siłę, czego najlepszym dowodem były piątkowe wydarzenia. Gdy do mediów trafiła wypowiedź ze spotkania Putin–Łukaszenko, w której ten pierwszy miał powiedzieć do drugiego o pozytywnych zmianach w rozmowach z Ukrainą, indeksy w Warszawie, Budapeszcie i Frankfurcie zwróciły się wyraźnie ku górze.

Mowa o jakichkolwiek pozytywach, gdy na froncie trwa regularna wojna i gdy odcina się cywilów od pomocy humanitarnej, to wyrafinowana, cyniczna gra werbalna. Niestety, rynki nie oceniają, tylko reagują.

W piątkowe popołudnie WIG rósł o 2,7 proc. i wrócił nad 60 000 pkt. Luki z 24 lutego wciąż domknąć się nie udało i pozostaje ona ważnym oporem, ale na wykresie widać szansę utworzenia formacji zwrotu zwanej hakiem Rossa. Wystarczy, że WIG przebije lokalny szczyt z 1 marca 62 379 pkt, a w ujęciu krótkoterminowym zarysuje się układ dwóch coraz wyższych dołków i dwóch coraz wyższych szczytów. Dobry początek do zmiany trwającego od listopada trendu.

Posiłkując się analogiami do zachowania WIG zaraz po osiągnięciu pandemicznego dołka w marcu 2020 r., pokonanie takiego szczytu nastąpiło 11 sesji po jego utworzeniu. Przenosząc to bezpośrednio na dzisiejszy grunt, wyjścia na nowe, lokalne ekstrema można by oczekiwać w najbliższy piątek. Jest to bardzo kuszący scenariusz, bowiem owo wybicie sprzed dwóch lat zapoczątkowało trwającą aż 19 miesięcy hossę. Wtedy jej motorem napędowym był umowny WIG-covid, a dziś mógłby to być WIG-wojna, w skład którego wchodzą spółki surowcowe, energetyczne, spożywcze (bez ukraińskich) i te dostarczające produkty i usługi dla wojska i administracji państwowej.

Są to oczywiście tylko luźne dywagacje, bo o ile styl i skala obecnego załamania są faktycznie prównywalne z tymi z 2020 r., to już okoliczności, w jakich do nich doszło, absolutnie nie. Dzisiejsza sytuacja jest znacznie bardziej złożona i co gorsza – zmienia się czasami z godziny na godzinę. Efektem jest podwyższona zmienność (14-sesyjny ATR dla WIG jest wyżej niż w marcu 2020 r.) i dynamiczna zmiana biegunów, czyli krótkoterminowe przerzucanie kapitału z jednego segmentu spółek na drugi. Przykład widzieliśmy w środę, gdy inwestorzy odwrócili się od takich spółek, jak Lubawa, JSW czy Wojas, a wrócili do banków, zwłaszcza PKO BP i Pekao. Można mówić, że to swoisty raj dla day-traderów, natomiast ci, którzy chcą łapać początek nowych, długoterminowych trendów, wciąż mają nie lada zagwozdkę.

Byki i niedźwiedzie tygodnia
Pojawił się Mikołaj. Czy zakończy spadki na GPW?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Byki i niedźwiedzie tygodnia
Czy grudzień przyniesie wzrosty indeksów warszawskiego parkietu?